Nikt nie chce płacić szpitalowi z Gdańska za gotowość do przyjęcia chorych z wirusem ebola, czy wąglikiem

Budynek mieszczący boksy Meltzera

Nie jest jasne, kto powinien płacić za gotowość do przyjęcia pacjentów w tzw. boksach Meltzera w Gdańsku. To specjalne izolatki, znajdujące się w Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. W razie zagrożenia epidemiologicznego umieszcza się w nich osoby podejrzewane o zarażenie się np. wirusem ebola, SARS, czy wąglikiem. Boksy na co dzień stoją puste, ale za ich utrzymanie trzeba płacić, a to niemały koszt. Po raz ostatni zostały użyte dwa lata temu, gdy jesienią 2014 roku na Pomorzu pojawił się pacjent podejrzewany o zarażenie wirusem ebola.

NIE DA SIĘ PRZEWIDZIEĆ, KIEDY POJAWI SIĘ PACJENT

– Musimy utrzymywać boksy w stałej gotowości, bo w każdej chwili może okazać się, że jest pacjent z wysoce zakaźną chorobą, którego trzeba izolować, żeby nie doszło do epidemii – mówi Danuta Jędrzak Kułaga, prezes szpitala zakaźnego w Gdańsku. – To nie są zwykłe izolatki, te pomieszczenia podlegają szczególnym wymogom. Są tam specjalne ciągi komunikacyjne, śluzy, odrębna wentylacja, którą trzeba systematycznie kontrolować i wymieniać filtry. Pomieszczenia muszą być szczelne, a kiedy pojawi się pacjent, tego tak naprawdę nigdy nie da się przewidzieć – tłumaczy prezes szpitala.

Danuta Jędrzak Kułaga dodaje, że rocznie koszt utrzymania boksów to ponad 100 tysięcy złotych, których nikt nie chce zapłacić. NFZ może finansować tylko wykonane świadczenia medyczne, a utrzymywanie boksów w gotowości taką procedurą nie jest. Placówka nie może w tej sprawie dojść do porozumienia ze służbami wojewody, a wymiana pism trwa już kilka lat.

Na zdjęciu budynek, w którym znajdują się boksy Meltzera. Fot.PCChZiG

KTO MA PŁACIĆ ZA GOTOWOŚĆ?

Urzędnicy przyznają, że szpital powinien przez cały rok dostawać pieniądze za tzw. gotowość do przyjęcia pacjentów. Jednak nie pozwalają na to przepisy.

– Wyjaśniamy tę sprawę bezskutecznie od kilku lat – mówi Jolanta Sobierańska Grenda, dyrektor Departamentu Zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim w Gdańsku.

– Staraliśmy się problem rozwiązać ze służbami wojewody. Na dzień dzisiejszy nie ma przepisów prawnych, pozwalających finansować utrzymanie boksów meltzerowskich z budżetu państwa. Taką możliwość minister ma jedynie w momencie ogłoszenia zagrożenia epidemiologicznego – tłumaczy dyrektor Sobierańska Grenda.

WOJEWODA NIE MOŻE PŁACIĆ

Za bezpieczeństwo mieszkańców Pomorza odpowiada wojewoda. Jego urzędnicy przyznają, że boksy powinny być finansowane z budżetu państwa. 

Jednak jak mówi Jerzy Karpiński, dyrektor Wydziału Zdrowia w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku, nie ma na to przepisu.

– W mojej opinii szpital powinien mieć zagwarantowane środki, podobnie jak w przypadku karetek pogotowia. W ich wypadku nie wiadomo czy i ile razy będą musiały zostać użyte do ratowania życia i zdrowia. Tu jest podobnie, nie znamy terminu i liczby pacjentów, których trzeba będzie izolować, ale wszystko musi być gotowe na taka okoliczność. Karetki pogotowia też muszą być gotowe do akcji, a nie zawsze wyjeżdżają. Ta gotowość kosztuje i finansowanie takich jednostek powinno być w gestii państwa – uważa lekarz wojewódzki.

aparatora medyczna w boksie meltzera1Na zdjęciu wyposażenie boksu Meltzera. Fot.PCChZiG

SPECJALNE SZCZELNE IZOLATKI

Boksy Meltzera zbudowano w Gdańsku 10 lat temu. To specjalne izolatki, w których w razie zagrożenia umieszcza się osoby podejrzewane o zarażenie się wirusami, albo bakteriami, mogącymi wywołać epidemię.

Każde z pomieszczeń, w których przebywają pacjenci ma odrębną wentylację, wodociąg i system śluz a personel porozumiewa się z chorymi przez system mikrofonów. Okna są szczelne i potrójnie zbrojone.

Osoby, które wchodzą do boksu Meltzera pracują w specjalnych kombinezonach. Po zakończonej pracy odzież a także ciało należy zdezynfekować.

Joanna Matuszewska
Napisz do autorki: j.matuszewska@radiogdansk.pl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj