Odstrzał zwierząt przy bazie w Redzikowie. „Próbowaliśmy odłowić, ale bez rezultatu. A właściwie był tragiczny”

Zwierzęta mają być usunięte, bo przeszkadzają w funkcjonowaniu powstającej bazy. Myśliwi deklarują, że odłowią tyle zwierząt, ile się da, ale resztę będą musieli zastrzelić. Ekolodzy nie wierzą w te zapewniania. Łowczy w Słupsku Marian Wilczewski podkreśla, że spośród 130 przeznaczonych do odstrzału zwierząt, udało się odłowić i wypuścić na wolność dziesięć dzików. Jednak podczas prób złapania, dwa dziki utopiły się w rowach. Pięć saren zabiło się uderzając w drzewa. W opinii Wilczewskiego odłowienie wszystkich zwierząt jest niemożliwe.

– Próbowaliśmy je wyłapać na etapie budowy ogrodzenia bazy. Bez rezultatu, a właściwie z tragicznym rezultatem, bo zwierzęta się w panice pozabijały. To jest ogromny teren 440 hektarów, mocno zalesiony. Bardzo trudno złapać dziką zwierzynę w pułapkę. Cały czas próbujemy. To, co się uda, odłowimy i wypuścimy na wolność. Reszta będzie musiała być odstrzelona – dodaje Łowczy.

EKOLODZY: CHCEMY BYĆ OBSERWATORAMI

Zapewnienia myśliwych nie przekonują ekologów. – Mogli nas poprosić o wsparcie, pomoglibyśmy przepłoszyć zwierzynę, gdy nie było jeszcze płotów. Teraz trzeba część ogrodzenia rozebrać i pozwolić zwierzętom wyjść. To oczywiście kosztuje, więc wojsko ma argument, żeby tego nie robić. Nie wierzę w odławianie zwierzyny, bo myśliwi odłowią dwie sztuki, a resztę zastrzelą i będą mówili, że część wypuścili na wolność. My domagamy się statusu obserwatorów tego procesu, odsyłają nas do MON i odmawiają nawet prawa wejścia na teren bazy – mówi ekolog Dorota Urzyńska.

Odstrzał ma się rozpocząć jeszcze w styczniu. Do usunięcia jest około pięćdziesięciu dzików i drugie tyle saren i jeleni. Wojskowi zdecydowali, że nie będą odławiać i odstrzeliwać lisów, które pierwotnie były również na tej liście. Operacja ma potrwać do roku 2020.

Przemysław Woś/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj