Schronisko wysyła bezdomnych do szpitala, szpital odsyła. „Wracają do nas co kilka dni, często blokują łóżka chorym”

Lekarze ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego skarżą się na podsyłanie im osób, które nie wymagają interwencji medycznej. Placówki dla bezdomnych odpierają zarzuty. – Przyjmujemy tylko osoby samodzielne – podkreślają.

CZĘSTE WIZYTY REKORDZISTY

Dyrektor SOR w Słupsku doktor Roman Abramowicz mówi, że bezdomni przywożeni do szpitala w większości nie wymagają leczenia.

– Mamy tu tak zwaną „złotą jedenastkę”. To są ludzie, którzy co kilka dni do nas wracają. Bezdomni, którzy albo sami wzywają pogotowie, albo proszą przechodniów. Nie są chorzy i nie wymagają pobytu w szpitalu. Rekordzista był u nas w ciągu ostatnich dwóch lat 65 razy, inny 48, jeszcze inny 36 razy i tak dalej. W piątek było tak, że pięciu bezdomnych zajmowało łóżka na SOR, a ja nie miałem gdzie położyć pacjentów rzeczywiście wymagających pomocy. Myjemy, badamy tych bezdomnych, ubieramy i odsyłamy do placówek pomocowych, a tam odmawia się ich przyjęcia. W niedzielę z dwójką mężczyzn karetka jechała dwa razy i jednego z nich przyjęto, a drugi do nas wrócił – podkreśla doktor Abramowicz.

„MY LECZYĆ NIE MOŻEMY”

Prezes Towarzystwa Brata Alberta Joanna Chudzińska wyjaśnia reporterowi Radia Gdańsk, że słusznie odmówiono przyjęcia jednego z mężczyzn, bo jego stan kwalifikował go do szpitala. Drugi z bezdomnych został, jak się wyraziła, „umieszczony przez policję na siłę w ogrzewalni”. – My możemy się zająć osobą zdrową, trzeźwą i samodzielną. Nie mamy warunków, by kogokolwiek leczyć. Próbuje się nas obarczać obowiązkami, które do nas nie należą. Proszę mi wierzyć, że są przypadki, gdy ludzi przywozi karetka, czasami policja. Zdarzało się, że zostawiano ludzi pod bramą schroniska. Jest czarna dziura w systemie i tymi ludźmi rzeczywiście nie ma się kto zająć – podkreśla Joanna Chudzińska.

 

Przemysław Woś/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj