Pogotowie przyjechało, ratownicy dali pacjentowi zastrzyk, rano mężczyzna nie żył. Rodzina 66-latka złożyła doniesienie do prokuratury. Żąda wyjaśnienia okoliczności śmierci mieszkańca Białogardy koło Lęborka.
Do zdarzenia doszło w minioną sobotę. Wezwano pogotowie do chorego 66-latka. Mężczyzna skarżył się na drętwienie nóg. Karetka przyjechała do mężczyzny, ratownicy dali 66-latkowi zastrzyk. Następnego dnia rano rodzina znalazła w łóżku martwego mężczyznę.
„BRAK PROFESJONALIZMU”
Siostrzenica 66-latka mówi, że jej zdaniem załoga pogotowia zachowała się nieprofesjonalnie. – Wujek mieszkał z bratem. Dyspozytorka pogotowia wysłała tam karetkę. Wuj 35 lat leczył się na schizofrenię, ale ratownikom skarżył się na drętwienie nóg i palców. Miał wysoki poziom cukru. Załoga pogotowia miała mu powiedzieć, że symuluje i jeśli jeszcze raz wezwie pogotowie, to zawiozą go do psychiatryka. Tak zrelacjonował mi to brat wujka. Ja złożyłam już doniesienie do prokuratury w tej sprawie – mówi siostrzenica zmarłego.
ŚLEDZTWO W TOKU
Rodzina ujawniła wyniki sekcji zwłok mężczyzny. Przyczyną zgonu miała być ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Prokurator rejonowy w Lęborku Patryk Wegner poinformował, że śledczy z urzędu wszczęli dochodzenie w tej sprawie. Zabezpieczają dokumenty i przesłuchają świadków. – Ustalamy, która karetka pojechała do tego wezwania, kto był w załodze i jakie czynności wykonywano na miejscu – mówi prokurator Wegner.
Po znalezieniu zwłok w mieszkaniu na miejscu była też ekipa dochodzeniowo-śledcza policji, która zabezpieczała ślady i dowody.
Przemysław Woś/mili