Setki zgłoszeń i dziesiątki postępowań administracyjnych w sprawie wycinek. Gdańscy urzędnicy mają pełne ręce roboty z sygnałami od mieszkańców w sprawie podejrzanych cięć drzew.
Od nowego roku na mocy ustawy o ochronie przyrody każdy właściciel na swoim terenie może robić to bez zgody urzędu pod warunkiem, że wycinka nie ma związku z działalnością gospodarczą.
KILKASET ZGŁOSZEŃ
Jak mówi Maciej Lorek z Wydziału Środowiska Urzędu Miasta, w Gdańsku zgłoszeń od mieszkańców wpłynęło kilkaset, wszczęto 30 postępowań z wizjami w terenie i udziałem właścicieli. – Wszczynaliśmy je kiedy w ewidencji gruntów widzieliśmy, że własność jest mieszana, jest to osoba i prywatna, i fizyczna, a drzewo było znacznych rozmiarów – mówi Lorek.
Dziesięć postępowań w Gdańsku anulowano, bo okazało się, że wycinki są zgodne z prawem. Dotyczy to między innymi dużej wycinki kilku tysięcy sosen przy ulicy Słowackiego koło Niedźwiednika. Okazało się bowiem, że właściciel gruntu – choć miał zarejestrowaną działalność gospodarczą – prace prowadził na terenie jako osoba prywatna. Na takie działania w myśl obowiązujących od tego roku przepisów nie trzeba mieć zgody.
TYSIĄC ZA CENTYMETR OBWODU
W sąsiedniej Gdyni toczy się 15 postępowań. 13 zgłoszeń od mieszkańców urzędnicy uznali za bezzasadne. W obu miastach żadne z postępowań się nie zakończyło. Kara za nielegalnie wycięte drzewo to 1000 złotych za każdy centymetr jego obwodu.
Tymczasem zapisy ustawy o ochronie przyrody mają się zmienić. Rządzący chcą, by właściciele działek musieli zgłaszać planowaną wycinkę. Opłaty będą naliczane jeśli w ciągu pięciu lat od takiego zabiegu rozpocznie się inwestycja związana z działalnością firmy. Wycinka bez zgłoszenia lub mimo zakazu ma się wiązać z podwójną opłatą.
Urzędnicy przyznają, że liczba zgłoszeń i podejrzanych przypadków po wiosennym apogeum powoli spada. W Gdańsku wciąż można je kierować na adres mailowy: wosr@gdańsk.gda.pl.
Sebastian Kwiatkowski/mili