Śluza to pestka, nas kręcą PRAWDZIWE wyzwania. Czas na Pochylnię Całuny

Łodzią po trawie? Czemu nie! We wtorek przyszedł czas na największe wyzwanie. Przed nami pojawiła się Pochylnia Całuny.

Cała jazda po torach odbywa się spokojnie, więc przy okazji można podziwiać piękne widoki. Kiedy łódź minie wzniesienie, zjeżdża powoli na dół i znów osiada na wodzie. Teraz wystarczy tylko odcumować liny i wskoczyć na pokład.

MY CHCEMY JESZCZE RAZ!

Zadanie wykonałyśmy bezbłędnie – nasza Pani Kapitan była z nas dumna. Okazało się, że niepotrzebnie pochowałyśmy wszystkie naczynia w obawie, że nas przechyli – nawet nie drgnęły. Pochylnię pokonałyśmy dwa razy i właściwie mogłybyśmy to robić codziennie – naprawdę świetna sprawa.

Po drodze zajrzałyśmy jeszcze do maszynowni – te wszystkie ogromne koła, liny i cały system naprawdę robią wrażenie. Co ciekawe – pan z obsługi pochylni powiedział nam, że ani razu nic się nie zacięło! Tak tylko dodam, że jej budowę zakończono w 1860 roku, więc trochę lat ma 🙂

To był ostatni dzień rejsu pierwszej damskiej ekipy w składzie: Basia Kopaczewska, Agnieszka Michajłow, Ewelina Potocka, Ola Wojciechowska, Dagmara Szajda i Maria Anuszkiewicz. W środę łódź przejmuje druga załoga. Ale my nie mówimy do widzenia, tylko AHOJ! Widzimy się za rok!

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj