„To był widok nie do opisania”. Skandaliczne znalezisko w Starogardzie Gdańskim

Nie żyją dwa psy porzucone przez właściciela na opuszczonej posesji w Starogardzie Gdańskim. Chore zwierzęta zostały przerzucone przez płot. W ciałach zalęgły się tysiące larw. – Z uszu, odbytu i pochwy – wychodziły im robaki. Walczyliśmy do końca – mówią inspektorzy. – Jechaliśmy na interwencję, bo ktoś zgłosił bezpańskiego psa wałęsającego się po osiedlu. Nasz samochód dostrzegła kobieta, która poinformowała o porzuconych zwierzętach. Pojechaliśmy na miejsce – relacjonuje Damian Szank, inspektor OTOZ Animals.

Po przyjeździe okazało się, że miejsce wybrano nieprzypadkowo. Był to bowiem ogród na tyłach opuszczonego tymczasowo domu. Inspektorzy przeskoczyli płot. Ich oczom ukazał się tragiczny widok: dwa wycieńczone, zarobaczone psy.

– To był widok nie do opisania. Szczenię zakleszczone w różach już nie żyło. Przez kolce i robaki strasznie się męczyło. Druga suczka, Nadzieja, była w podobnym stanie. Z uszu, odbytu, pochwy wychodziły im robaki. Walczyliśmy o nią do końca. Jednak w piątek zmarła – dodaje Szank.

BO NIE PASOWAŁ DO KOLORU ŚCIAN

W wakacje często dochodzi do porzucania zwierząt. W miesiącach letnich liczba porzuconych zwierząt wzrasta co roku o 40 proc. Wymówki są różne – bo chory, bo nie mam go z kim zostawić, bo zbyt duży.  Jedna z kobiet chciała oddać kota do schroniska, bo nie pasował do nowego koloru ścian. – Takie interwencje to codzienność. Dzisiaj jechaliśmy do psa, pozostawionego przez właściciela w lesie. Wabi się Ozi – podsumowuje inspektor.

 

Parlament pracuje nad zaostrzeniem kar. Za czyny ze szczególnym okrucieństwem i premedytacją może grozić nawet do 5 lat pozbawienia wolności. To dwa lata więcej niż obecnie. A dodatkowo skazani będą musieli obligatoryjnie płacić nawiązki finansowe na rzecz ochrony zwierząt i instytucji, które zajmują się ochroną ich praw.

Tomasz Gdaniec/mro
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj