Mobbing, łamanie praw pracowniczych, nieprzestrzeganie postanowień zawartego porozumienia – nie kończą się problemy pracowników Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Twierdzą, że sytuacja się pogorszyła po zawartej w marcu ugodzie między pracownikami a dyrektorem i samorządem województwa.
Wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność w Operze Krzysztof Rzeszutek rozpoczął protest głodowy. – Wszelkie rozmowy spełzły na niczym. Wysyłaliśmy do urzędu marszałkowskiego pisma z zarzutami wobec dyrektora, ale nie było żadnej reakcji. W związku z tym rozpocząłem protest. Państwowa Inspekcja Pracy po raz drugi wystąpiła z zaleceniami do dyrekcji. Ale dyrektor nie realizuje tych postanowień. Do tego dyskryminuje NSZZ Solidarność. Daliśmy i dyrektorowi, i marszałkowi czas na rozmowy, ale sytuacja tylko się pogorszyła. Niektórzy soliści mówią, że od kwietnia mają zaległości płacowe. Pracuję tu ponad 30 lat, ale takiego bałaganu w Operze nigdy nie było – mówi Krzysztof Rzeszutek.
„PRACA WYKONANA, PIENIĘDZY NIE MA”
Pracownicy mówią, że dyrektor łamie prawa pracownicze. – To są czasami błahe, ale czasami poważne sprawy. PIP po raz drugi mówi o braku zawarcia umów na etaty z niektórymi pracownikami, w ogóle brak zawarcia umów na piśmie przed przystąpieniem pracownika do wykonywania czynności. Do tego dyrektor nie zapłacił jednej osobie za wykonaną pracę, bo jej po prostu nie uznał. Przekraczano też liczby godzin nadliczbowych, a to świadczy o nieudolności w zarządzaniu. PIP wskazuje także na to, że nie są przestrzegane przepisy o pięciodniowym tygodniu pracy, w przyjętym okresie rozliczeniowym. To, co się dzieje w operze, to jest wolna amerykanka. Przyjęto także kuriozalny regulamin organizacyjny opery. Gdyby wszedł w życie, to byłoby to złamanie porozumienia z marca – mówi przewodnicząca NSZZ Solidarność w Operze Anna Sawicka.
Jak podkreśla Anna Sawicka, „pan dyrektor zapowiadał, że chce zmniejszyć orkiestrę”. – Teraz jawnie mówi, że chce zwolnić pracowników techniki i zatrudnić zewnętrzną firmę. Ja jako koncertmistrz zostałam zmuszona do przyjęcia normy „osiem”. To samo stanowisko w Filharmonii Bałtyckiej ma normę „trzy”. W lipcu zagraliśmy pięć programów. To znaczy, że w Filharmonii miałabym zapłacone za dwa dodatkowe koncerty, a w Operze nie. To jest praca ponad siły, wyzysk i niewolnictwo. Z dyrektorem nie da się porozumieć. Różne decyzje i postanowienia wydaje w wakacje, kiedy ludzie są na urlopie i związki nie mogą się do nich odnieść – mówi przewodnicząca NSZZ Solidarność w Operze Anna Sawicka.
„STRACI SPOŁECZEŃSTWO”
NSZZ Solidarność przed wakacjami ponownie wszczęła spór zbiorowy z dyrekcją Opery Bałtyckiej. Pozostali pracownicy zastanawiają się nad przystąpieniem do protestu. – Jeśli stanie się tak, że część z nas będzie musiała odejść, to nie my stracimy, ale społeczeństwo. Jak wtedy będzie wyglądała Opera Bałtycka? Rozpuszczenie tego zespołu to krzywda dla sztuki, widzów i dla całego regionu – dodaje Anna Sawicka.
Dyrektor Opery Bałtyckiej do sprawy odniósł się w oświadczeniu:
Pan Krzysztof Rzeszutek z dniem 21 sierpnia 2017 roku rozpoczął pracę po przerwie urlopowej jako Bibliotekarz. Ponadto jest zatrudniony jako Artysta Chóru, który obecnie ma przerwę urlopową.
O fakcie podjęcia strajku głodowego przez Krzysztofa Rzeszutka dowiedziałem się z mediów. Z przekazów mailowych wynika, że wystąpienie to ma charakter polityczny. W bezpośredniej rozmowie Krzysztof Rzeszutek oświadczył, iż Warcisław Kunc, Dyrektor Opery nie jest dla niego partnerem do rozmów. Tym samym zakończył rozmowę oraz możliwość współpracy. Krzysztof Rzeszutek nie podał żadnych powodów swoich działań.
Z kolei dyrektor Departamentu Kultury w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego Władysław Zawistowski póki co sprawy nie chce komentować. Powiedział Radiu Gdańsk, że urzędnicy są w stałym kontakcie z pracownikami, rozmawiają ze związkami zawodowymi i czekają na rozwój sytuacji.
Joanna Stankiewicz/mili