Pamięć o nich wiecznie żywa. „Ince” i „Zagończykowi” zwracają honory po latach

– Byli wybitnymi patriotami i po latach wreszcie pochowano ich z honorami – mówili 1 listopada na Cmentarzu Garnizonowym uczestnicy akcji „Zaduszki Partyzanckie”. W tym roku skupiono się na uczczeniu pamięci Danuty Siedzikówny ps. „Inka” i Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyk”. „Zaduszki partyzanckie” to inicjatywa rozpropagowana kilka lat temu przez nauczycielkę historii, obecnie radną miasta Gdańska Annę Kołakowską. Ma przypominać o tych, którzy oddali życie za ojczyznę. Wśród nich właśnie Danuta Siedzikówna i Feliks Selmanowicz. 

ZWRÓCONO IM HONORY

Dziesiątki osób zgromadzonych na Cmentarzu Garnizonowym, śpiewem piosenek patriotycznych i zapaleniem zniczy nad grobami Żołnierzy Wyklętych, oddali hołd „Ince” i „Zagończykowi”. – Byli symbolami komunistycznych represji w Polsce po 1945 roku. Dopiero niedawno zostały im zwrócone należne honory – mówili uczestnicy „Zaduszek Partyzanckich”. – Zebraliśmy się tutaj, by powspominać stare pieśni, które oni kiedyś śpiewali przy ognisku. Najważniejsze, byśmy w codziennym życiu pamiętali o nich – dodawali. 

Pamięć o wydarzeniach sprzed ponad 70 lat wciąż jest żywa. – Jestem nauczycielką i często zabieram głos w sprawie Żołnierzy Wyklętych, ale dziś nie dam rady. Głos mi się łamie, ciężko coś powiedzieć – mówiła uczestnicząca w uroczystościach z córką kobieta.

MIAŁA TYLKO 18 LAT

Żołnierze antykomunistycznego podziemia – „Inka” i „Zagończyk” – zostali pochowani na gdańskim Cmentarzu Garnizonowym w sierpniu 2016 roku, 70 lat po rozstrzelaniu ich przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. 28 sierpnia 1946 roku władze komunistyczne wykonały wyrok śmierci na sierżancie Feliksie Selmanowiczu, dowódcy plutonu 5. Wileńskiej Brygady AK. Wraz z nim stracona została sanitariuszka Brygady, Danuta Siedzikówna, która miała wtedy 18 lat.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj