Niezadowoleni lekarze odeszli ze słupskiego SOR-u, ale… „to nie ma wpływu na pracę”

Lekarzom nie spodobały się zmiany w organizacji pracy na SOR-ze. Dyrekcja chciała, aby lekarze przyjmowali większą liczbę pacjentów w ciągu całego dyżuru.

Dotąd część lekarzy pełniących całodobowe dyżury zajmowała się wyłącznie pacjentami z zagrożeniem życia. Bywało, że były to po 2-3 osoby na cały dzień. Tymczasem pozostała część personelu, musiała brać na siebie resztę chorych.

NIERÓWNY PODZIAŁ PRACY

– Najwięcej pracy wykonywał ortopeda, który przyjmował tak naprawdę czasami do 50 procent pacjentów. Jeżeli byśmy założyli, że trafiało do szpitalnego oddziału około 100 pacjentów na dobę, to 40-50 przyjmował chirurg. Pozostałych 40 pacjentów przyjmowali interniści. A ci lekarze koordynatorzy mieli po 2-3 pacjentów, najwięcej – pamiętam ze statystyk – było ich 8 – mówi Andrzej Sapiński, prezes Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku.

BĘDĄ KRÓTSZE KOLEJKI NA SOR?

Prezes słupskiego szpitala tłumaczył, że lekarze, którzy złożyli wypowiedzenia, pobierali po 100 złotych za godzinę pracy całodobowego dyżuru. Tymczasem ich wkład pracę, jak zaznaczał, był niewielki.

– To wydłużało kolejki do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Jeżeli te 100 osób rozłoży się równomiernie na wszystkich lekarzy, to nagle się okaże, że ta kolejka jest o 30 procent krótsza. Zmieniamy ten patologiczny system tutaj – ja go nie tworzyłem – zaznacza Sapiński.

Dyrekcja słupskiego szpitala zapewnia, że odejście medyków nie ma wpływu na działanie SOR-u. W grudniu ich miejsce mają zastąpić nowe osoby. Szpitalny Oddział Ratunkowy w Słupsku przyjmuje rocznie około 40 tysięcy pacjentów.

 

Paweł Drożdż/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj