„Dziś zrobilibyśmy to samo”. Naukowe rozważania i emocjonalne wspomnienia podczas konferencji „Marzec 1968 w Gdańsku”

– To było ważne, potrzebne spotkanie – mówili uczestnicy konferencji naukowej, zorganizowanej w poniedziałek 12 marca na Politechnice Gdańskiej. „50 lat po wydarzeniach marcowych ciągle dowiadujemy się nowych rzeczy”.

Spotkanie rozpoczęły wystąpienia dwóch historyków, specjalizujących się w tematyce, związanej z wydarzeniami Marca ’68 – prof. Jerzego Eislera z Instytutu Pamięci Narodowej oraz prof. Piotra Osęki z Instytutu Studiów Politycznych PAN. Pierwszy z nich wygłosił wykład pt. „Komandosi – jedna z dróg do Marca ’68”, a drugi opowiedział o wydarzeniach marca 1968 r. jako o zjawisku pokoleniowym.

 KOMU UKRADZIONO MARZEC?

– Mówimy o wielkiej tragedii, o wielkim dramacie ludzi. Ale ja ten dramat widzę także w losie poszczególnego człowieka – mówił profesor prof. Jerzy Eisler.Profesor mówił o rozterkach tych, którzy nie wyjechali po marcu i tych, którzy robili kariery za granicą, zmuszeni do emigracji.

Wydarzenia Marca 68 roku były konsekwencją protestów w Warszawie. W tym dniu studenci protestowali przeciwko bezprawnemu relegowaniu z Uniwersytetu Warszawskiego Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Wieść o tym szybko dotarła do studentów w całym kraju.

– Dla mnie to był bunt generacyjny, a nie klasowy – tłumaczył Eisler. Trójmiasto różniło się jednak od Warszawy.

Filozofia myślenia była tu trochę inna, niż w Warszawie. To wszystko na wybrzeżu wykluwało się w nieco innych warunkach. To był po prostu odruch solidarności ze strajkującymi w Warszawie.

ZAWIESZONY SPEKTAKL

Wydarzeniem, które stało się impulsem dla studenckich protestów w marcu 1968 r. była tzw. sprawa „Dziadów”. Spektakl reżyserowany przez Kazimierza Dejmka – z Gustawem Holoubkiem w roli Gustawa – miał premierę pod koniec listopada 1967 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie. Przedstawienie spotkało się z ostrą krytyką kierownictwa PZPR jako antyrosyjskie, antyradzieckie i religianckie. Spektakl został zawieszony, co wywołało protesty części środowisk intelektualnych.

8 marca 1968 r. na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się protestacyjny wiec, na którym zebrało się kilka tysięcy studentów. Pod koniec wiecu na teren uczelni wjechało kilka autokarów wypełnionych „aktywem robotniczym”, milicjantami i funkcjonariuszami ORMO. Rozchodzący się demonstranci zostali zaatakowani niezwykle brutalnie przez oddziały ZOMO. Jeszcze tego samego dnia przeprowadzono aresztowania w środowisku studenckim.

Wydarzenia na Uniwersytecie Warszawskim oburzyły środowisko akademickie i stały się powodem wielu protestacyjnych wieców i ulicznych demonstracji, początkowo w samej Warszawie, a następnie także w innych miastach. Akcje protestacyjne i manifestacje zorganizowano w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, Toruniu, Lublinie i Katowicach.

UCZESTNICY WSPOMINAJĄ

– Dziś zrobilibyśmy to samo – mówiła 70 letnia pani Danuta, wtedy studentka wydziału mechanicznego. – Przyszłam dziś, by spotkać się z przyjaciółmi. Pamiętamy te bitki koło starego Żaka. ORMO szło na nas ławą. Ale i tak traktowali nas łagodniej, niż tych w Warszawie – dodała.

– Tu, na tym pierwszym piętrze siedzieliśmy jako młodzi studenci i protestowaliśmy. Na Politechnice nie było żadnych aktów przemocy. Gorzej było w akademikach. Tam odwiedzała nas milicja i funkcjonariusze SB – opowiada jedna ze absolwentek PG. – Uspokajali nas rektorzy, prorektorzy, asystenci, wykładowcy – dodał Andrzej Gardzilewicz, wtedy asystent w zakładzie maszyn przepływowych.

– Te wydarzenia przeżywaliśmy razem ze studentami – opowiadała Gizela Bober, pracownica administracji uczelni. – Wiem, że wobec kilkudziesięciu studentów wszczęto postępowania karne za udział w demonstracjach. Wśród nich 12 było studentami Politechniki – tłumaczyła.

– Gdy w marcu 1968 r. wybuchły w naszym kraju bardzo silne protesty studenckie, między innymi i w Gdańsku, braliśmy czynny udział w potyczkach z milicją pod Politechniką Gdańską, jak również rozrzucaliśmy ulotki, wyprodukowane przez Bogdana Borusewicza w szkolnej ciemni fotograficznej, opisujące wydarzenia marcowe i nawołujące do ponownego i większego protestu. Za sprawą donosów zostaliśmy aresztowani i skazani na pobyt w więzieniu. Po wyjściu na wolność, na mocy amnestii w 1969 roku, pozwolono nam zdać matury – mówił Krzysztof Włodarski.

„WPADŁ DO ROWU PODCZAS UCIECZKI”

W ramach drugiego panelu konferencji trzech gdańskich historyków młodszego pokolenia nakreśliło przebieg gdańskich wydarzeń Marca ’68. Absolwent Uniwersytetu Gdańskiego Bartosz Bajków opowiedział o wypadkach z marca 1968 na Politechnice Gdańskiej, a Piotr Abryszeński z UG wygłosił wykład pt. „Wokół Trójmiasta”.

– Pisałem pracę magisterską o marcu 1968 roku. Między innymi o tym, że w czasie zamieszek zmarł Zbyszek Stawicki. Wpadł do rowu wykopanego wokół Politechniki Gdańskiej, najprawdopodobniej podczas ucieczki przed milicją i ZOMO. Uderzył głową o twarde pręty. I miał wylew- opowiadał Bajków. – Nie była to bezpośrednia interwencja milicji, ale pośrednia, jak najbardziej – dodał. Swoje wystąpienie zadedykował ojcu, w latach 64-69 studentowi Politechniki Gdańskiej.

Dr Daniel Gucewicz z IPN przedstawił zasoby gdańskiego oddziału Instytutu, dotyczące wydarzeń sprzed 50 lat.

Konferencję zakończyła debata, w której udział wzięli uczestnicy i świadkowie Marca ’68 w Gdańsku, w tym prof. Edmund Wittbrodt, Jan Wyrowiński, Krzysztof Kotarski, Janusz Rybicki, Tadeusz Bień, Sylwia Poleska-Peryt, Tadeusz Woźniak oraz autorka publikacji o Marcu 1968 – Katarzyna Konieczka.

Organizatorami poniedziałkowego spotkania były Politechnika Gdańska oraz Uniwersytet Gdański.

Anna Rębas/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj