„Czubkami palców go chwyciłem. Chłopak przeżył”. I tak to się zaczęło. Lodowata pasja strażnika ze Starogardu Gdańskiego

20180313 100147-1

Artur Stosik to unikat pośród pomorskich strażników miejskich i gminnych. Regularnie biega maratony, pływa w lodowatej wodzie i codziennie pomaga ludziom. Jego życie mogło wyglądać zupełnie inaczej. Kilka lat temu miał wypadek i złamany kręgosłup.

– Moja przygoda z pływaniem w zimnej wodzie zaczęła się w marcu 1994 roku. Jedno dziecko przebiegało przez rzekę Wierzycę. Porwał je nurt. Już schodził pod wodę. Pobiegłem sto metrów dalej i płynąłem pod prąd. Czubkami palców udało mnie się go pochwycić. Nieprzytomnego wyciągnąłem na brzeg. Chłopak przeżył  – mówi Artur Stosik, stargardzki strażnik miejski.

TAKIE PŁYWANIE TO WALKA

Po tym incydencie strażnik kilkukrotnie morsował na różnych kociewskich jeziorach. Regularne treningi pływackie rozpoczął dwa lata temu, gdy przystąpił do klubu Pomerania Winter Swimming. Ich efekty są widoczne na pierwszy rzut oka.

– Brałem udział w Mistrzostwach Polski, odbywających się w Gdańsku. Udało mi się zostać wicemistrzem kraju na dystansie 200 metrów stylem dowolnym. Cały czas płynąłem swoim tempem. Dopiero na mecie okazało się, że wyprzedziłem 6 innych osób. Nie wytrzymali narzuconej sobie prędkości. Pływanie w lodowatej wodzie to głównie walką z samym sobą – dodaje strażnik.

Jak podkreśla Adam Dmuchowski, prezes klubu Pomerania Winter Swimming pływanie w lodowatej wodzie to nie tylko trening ciała. – Pływaniem w zimnej wodzie zwiększamy odporność i wydolność serca. Po wyjściu z wody, dzięki endorfinom czujemy się szczęśliwi. Znam osoby, które w ten sposób poradziły sobie z nerwicą lub depresją – mówi Dmuchowski.

Jednym z najpoważniejszych zagrożeń jest tzw. efekt after drop. Zjawisko to występuje w godzinę po wyjściu z wody i polega na dalszym obniżaniu się temperatury ciała. Aby tego uniknąć pływacy stopniowo się ogrzewają. Zbyt szybkie dochodzenie do normalnej temperatury powoduje ból, podobny do wbijania lodowatych szpilek.

RECEPTA NA BÓL

– W 2012 roku miałem wypadek samochodowy złamałem dwa kręgi w kręgosłupie. Lekarze mówili mi, że nie będę chodził. Pływanie pomaga mi w codziennym życiu. Po lodowatej kąpieli bóle kręgosłupa i stawów na kilka dni ustępują – pointuje Stosik.

Tradycja pływania w lodowatej wodzie jako samodzielna dyscyplina pojawiła się w Polsce stosunkowo niedawno. Prym w tym sporcie wiedzie Poznań, Wrocław i Trójmiasto. Jednym z najbardziej prężnych pomorskich klubów jest Pomerania Winter Swimming.

                                                        

Z lewej Artur Stosik, z prawej Adam Dmuchowski Fot. Radio Gdańsk/Tomasz Gdaniec

Tomasz Gdaniec/mimi

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj