Wielka awantura po marszu ONR. Miejscy aktywiści ostro atakują prezydenta Adamowicza

Naszym zdaniem zgłoszenie marszu narodowców nie było należycie zweryfikowane przez samorządowych urzędników – mówią gdańscy społecznicy. To ich reakcja na wypowiedzi Pawła Adamowicza, który od kilku dni tłumaczy, że nie miał możliwości sprawdzenia, kto w ubiegłą sobotę będzie defilował po ul. Długiej. A defilował ONR postrzegany jako organizacja o skrajnych poglądach. Paweł Adamowicz próbuje wyprzedzić krytykę i atakuje prawicowy ONR. – Proszę ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego o delegalizację Obozu Narodowo-Radykalnego – zapowiedział prezydent Adamowicz.

I zaatakował narodowców. – Nie można patrzeć spokojnie na maszerującą młodzież w kostiumach ONR-u. Dalej ONR chodzi legalnie po polskich ulicach i w jego intencjach są odprawiane msze święte w polskich kościołach – mówił Adamowicz.

Prezydent po raz kolejny podkreślił, że urzędnicy nie mogli dopytywać wnioskodawczyni o szczegóły zgromadzenia, którym okazał się marsz z okazji 84. rocznicy założenia ONR-u.

Te tłumaczenia nie przekonują jednak miejskich aktywistów. Ich zarzuty wobec władz Gdańska są jednoznaczne. I nie kończą się na ogólnikach.

Działacz Lepszego Gdańska oraz radny dzielnicy Aniołki Łukasz Cora skierował do prezydenta pytania o działania sprawdzające urzędników. – Pytamy czy dochowano skrupulatności, która do tej pory była przejawiana przy organizacji Manify czy Marszu Równości. Naszym zdaniem zgłoszenie marszu narodowców nie było należycie zweryfikowane, tak jak to wynikało z dotychczasowej praktyki w Gdańsku, nie było rozmów ani telefonów – mówił prawnik. – Chcemy ustalić jak przebiegała współrpaca z Komendą Miejską Policji w Gdańsku. Chcemy dowiedzieć się czy nie sprawdzono osoby, która zgłosiła marsz 500 osób – pytał Łukasz Cora.

Czemu zabrakło staranności – pytają aktywiści

– Na marszu ONR-u miały miejsce gorszące sformułowania. Udostępnienie najlepiej wyeksponowanych miejskich ulic wywołuje wątpliwości już od chwili, gdy delegat prezydenta przy bramie numer 2 Stoczni Gdańskiej mógł stwierdzić, że demonstracja rażąco nie koreluje z wnioskiem. Powinien rozwiązać zgromadzenie, do czego uprawnia go ustawa o zgromadzeniach – dodał Łukasz Cora.

Joanna Sobańska działaczka Lepszego Gdańska i Ruchu Sprawiedliwości Społecznej podaje przykład tegorocznej gdańskiej Manify, którą w Urzędzie Miasta zgłosiła jako osoba prywatna. Jak mówi aktywistka, w tym przypadku były szerokie konsultacje z Urzędem Miejskim. – Otrzymałam pytania telefoniczne, następnie odbyło się spotkanie w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Omówiliśmy trasę, uwarunkowania trasy, możliwe niebezpieczne sytuacje. Jeżeli jest potrzeba to na takie spotkania są też zapraszani przedstawiciele policji – mówi Sobańska.

Aktywiści podkreślają, że nic nie wiadomo o takich ustaleniach w przypadku przemarszu ONR, a skala manifestacji była podobna.

W tegorocznej Manifie wzięło udział blisko 600 osób, podczas gdy marsz ONR-u liczył ok. 500. – Moje zdziwienie budzi fakt, że nikt nie pomyślał, co to za przemarsz. Na spotkaniach, które ja odbywałam w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, omawialiśmy nawet możliwość użycia armatek wodnych, przy czym trzeba by wyłączyć trakcję. To, że nie było konsultacji w przypadku ONR jest co najmniej podejrzane i wymaga wyjaśnienia – dodała Joanna Sobańska.

Adamowicz o kompetencjach czy o… polityce?

Przy okazji zgłaszania wniosku o delegalizację Obozu Narodowo-Radykalnego, prezydent Paweł Adamowicz zarzucił Karolowi Nawrockiemu, dyrektorowi Muzeum II Wojny Światowej, sprzyjanie nacjonalizmowi. – Dyrektor Nawrocki jest znany z tego, że rozpościera parasol ochrony wobec środowisk narodowo-radykalnych. Lider ONR-u na Pomorzu, pan Krzysztof Przyborowski, jest licencjonowanym przewodnikiem po Muzeum II Wojny Światowej – opowiadał publicznie Paweł Adamowicz. – Pytam dyrektora Nawrockiego: czy jest polskim patriotą czy nacjonalistą?

Atakując Nawrockiego Adamowicz zajął się polityką w czystej postaci. Nawrocki jest bowiem postrzegany jako potencjalny kandydat PiS na prezydenta Gdańska w jesiennych wyborach.

Sam Nawrocki reaguje spokojnie. – Jest to jeden ze stu przewodników. Wykonuje swoje obowiązki w sposób prawidłowy. My nie pytamy o światopoglądy zatrudniając pracowników, my badamy ich fachowość do dyskusji o Muzeum II Wojny Światowej – powiedział dyrektor. – Jeśli przewodnik oprowadza po Muzeum to gwarantuję, że jest do tego przygotowany merytorycznie. Pytanie o poglądy jest czymś w czym mistrzem jest Paweł Adamowicz. My nie pytamy o poglądy, tylko o kompetencje – replikował Karol Nawrocki.

ak
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj