Przejazd taksówką nie droższy niż 4 zł za km? Niezrzeszeni kierowcy oburzeni

Maksymalną stawkę za przejazd taksówka chcą wprowadzić władze Gdańska. Proponują, by kilometr przejazdu nie kosztował więcej niż 4 złote. Chodzi o wyeliminowanie nieuczciwego poboru opłat. Zdaniem Piotra Dzika, radnego PO, za proponowanym postulatem opowiedziało się 90 procent taksówkarzy, głównie pracujących w korporacjach przewozowych. Innego zdania są niezrzeszeni kierowcy, którzy założyli związek zawodowy. Mówią, że zmaksymalizowanie stawki wykluczy ich z rynku.

NACIĄGNIĘCIA?

Uchwała o uwolnieniu cen za przejazd taksówką obowiązuje od 2007 roku. Indywidualni przewoźnicy sami ustalają ceny. Wiele osób ma do opowiedzenia historie związane z nieuczciwym potraktowaniem pasażera przez kierowcę taksówki. – Kierowca zauważył, że jestem lekko podpity, do tego miałem przy sobie walizkę, więc pewnie pomyślał, że jestem przyjezdny. Ostatecznie za kurs z centrum Gdańska na Żabiankę miałem zapłacić 120 zł – mówi Michał, słuchacz Radia Gdańsk. Inną historię opowiedziała nam Agnieszka. – Śpieszyłam się na autobus, zamówiłam w godzinach szczytu taksówkę z Wrzeszcza do Gdańska Głównego. Po zakończonym kursie zobaczyłam rachunek na 80 zł. To była dwukrotna cena za bilet na autobus z Gdańska do Warszawy – opowiada.

Wprowadzenie stawki maksymalnej miałoby na celu wyeliminowanie podobnych sytuacji. Jednak jest grupa osób, u której pomysł radnych PO wzbudził sprzeciw.

PRZEPIS DLA KORPORACJI?

Wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak kilka tygodni temu zaprosił kierowców taksówek na spotkanie. – Omówiliśmy trzy podstawowe tematy: Oznakowanie taksówek, zmiana nowych uchwał i cena. Zgodziliśmy się w kwestii dwóch pierwszych tematów. Nie znaleźliśmy zgody co do ceny – mówi Michał Tablewski, kierowca indywidualny. W odpowiedzi na zapowiedziane zmiany razem z innymi kierowcami założył związek zawodowy NSZZ Solidarność Kierowcy Niezrzeszeni 6 Plus, którego jest przewodniczącym. Jego członkowie sugerują, że spotkanie zostało zdominowane przez korporacje przewozowe, które przegłosowały pomysł maksymalnej stawki.

– Od 2008 roku opłata ZUS wzrosła o 61 procent, a korporacje dalej nie zmieniły swoich cen. Korporacje żądają, żeby ustalić cenę maksymalną, ale nam nie będzie się opłacało wtedy jeździć, więc będziemy musieli przejść do korporacji. Jedna z gdańskich korporacji życzy sobie 4 tys. zł za numer i 2,7 tys zł wpisowego, żeby stać się ich kierowcą. My nie mamy takich pieniędzy – dodaje Michał Tablewski. Inny kierowca niezrzeszony zaznaczył, że ich działania są w pełni uczciwe. – Cennik wisi u mnie w samochodzie w trzech miejscach. Zazwyczaj szacuję klientowi cenę przed zamknięciem drzwi. Nikomu nie karzemy wsiąść do naszej taksówki. Czy miasto reguluje piekarniom cenę chleba? – pyta pan Adam.

„KORPORACJE Z NAMI WALCZĄ, ALE PRZECIWNIK JEST INNY”

Zdaniem niezrzeszonych kierowców, państwo powinno zająć się walką z nielegalnymi przewoźnikami. – Faktycznym problemem jest aplikacja Uber. Są akcje organizowane z Inspekcją Transportu Drogowego, wystawiają oni kierowcom Ubera mandaty na 8 tys. zł, więc nie jest to legalne. Jest to przestępstwo celno- skarbowe, bo zaniżone są podatki. Izba Celno-Skarbowa nie chce podjąć się tej walki, bo uważa, że to jest mała szkodliwość. Proporcja wynosi w tej chwili dziesięć samochodów Ubera na jedną taksówkę. Dlaczego miasto Gdańsk nic nie robi z nielegalnymi przewoźnikami, tylko my sami musimy to robić? – pyta Michał Tablewski.

– Jesteśmy narażeni na duże koszty, niedługo każdy z nas będzie musiał zainwestować w nowy taksometr, który kosztuje 3 tys. zł. Do tego płacimy w porównaniu do kierowców Ubera kilkanaście procent więcej podatku – dodaje kierowca, pan Adam.

Maksymilian Mróz/mich 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj