Co zrobić, gdy przychodzi wezwanie do zapłaty na osobę, która już nie żyje? Zapytaliśmy eksperta

Abonent nie żyje, a wezwania do zapłaty za usługi telekomunikacyjne i tak przychodzą. Z tym, że do rodziny. I tu pojawia się wątpliwość – płacić czy nie? Zanim w ogóle odpowiemy na wezwanie, powinniśmy dobrze się zastanowić albo poradzić specjalisty. Mama pana Jacka zmarła ponad trzy lata temu. Była abonentem firmy telekomunikacyjnej TelePolska. Prawdopodobnie do podpisania umowy została namówiona przez akwizytorów chodzących po domach, bo wcześniej korzystała z usług Telekomunikacji Polskiej. – TelePolska przekonała ją, że u nich będzie taniej i mama podpisała umowę. Zmarła w kwietniu 2015 roku i po jakimś czasie przyszło pierwsze wezwanie do zapłaty, które zignorowaliśmy – opowiada pan Jacek. 

WEZWANIE PRZEDSĄDOWE

Dwa tygodnie później pan Jacek wysłał do firmy informację o śmierci matki. – Kiedy przyszło już wezwanie przedsądowe, wzbudziło to we mnie niezdrowe emocje i zacząłem się zastanawiać, co z tym faktem zrobić. Mimo prawidłowego poinformowania firmy TelePolska, napisałem kolejną informację, ale żadnego odzewu na razie nie było. Wiem, że są takie przepisy, że umowa wygasa z chwilą śmierci jednej ze stron tej umowy. Uznałem więc, że sprawa została rozwiązana – dodaje.

W wezwaniu, które przyszło na adres mamy pana Jacka, widnieje kwota ponad 82 zł, którą zdaniem firmy telekomunikacyjnej, należałoby zapłacić. To opłaty za marzec, kwiecień i maj 2015 roku. Brak zapłaty miałby skierować sprawę do sądu i zwiększyć kwotę zadłużenia – 587,20 zł, jeżeli zadłużenie wyniesie do 500 złotych lub 812,20 zł – w przypadku, gdy zadłużenie będzie kwestią 812,20 zł.

– Nie zamierzam za to płacić, bo nie byłem stroną umowy. Gdyby było przeprowadzone postępowanie spadkowe, to wiadomo – nabywam korzyści, ale i zobowiązania. Jednak takiego postępowania nie było – wyjaśnia pan Jacek.

NOWE PRZEPISY

– Każda osoba powinna sprawdzić wezwanie pod kątem tego, czy roszczenie nie jest przedawnione. Dużo jest teraz firm, które skupują przedawnione roszczenia i liczą na to, że ktoś zapłaci, choć w sądzie już nie można tego dochodzić – tłumaczy Patryk Standarski, radca prawny, specjalista ds. prawa cywilnego i gospodarczego.

9 lipca weszły w życie nowe przepisy, zgodnie z którymi nie można domagać się spełnienia świadczenia przedawnionego. – Czyli te firmy nie mogą już wystąpić o zasądzenie kwoty. W każdym pozwie trzeba podać datę wymagalności. Kiedy sąd zauważy, że upłynął trzyletni okres, bo to zazwyczaj są trzy lata, automatycznie odrzuci pozew – wyjaśnia. – Przykładowo – jeżeli termin zapłaty został wyznaczony na 3 kwietnia 2015 roku, to termin przedawnienia wypada 4 kwietnia 2018 roku. Do 3 kwietnia powinien zostać złożony pozew do sądu, żeby bieg przedawnienia przerwać. Wtedy można prowadzić dochodzenie – dodaje specjalista.

TRZEBA SIĘ ZASTANOWIĆ

– Trzeba uważać, żeby też nie odpisywać na to wezwanie. Najlepiej jest je zignorować – wyjaśnia. W momencie, gdybyśmy zgodzili się na zapłatę, to firma mogłaby uznać, że zgadzamy się na roszczenie. Co za tym idzie, okres przedawnienia zostałby przedłużony.

CZĘSTA SYTUACJA

Druga sytuacja, która często się zdarza, to taka, że informacje posiadane przez firmy są nieaktualne i przekazywane na osobę, która już nie żyje. – Kiedy dana firma będzie miała informacje o śmierci, może wystąpić z pozwem w kierunku spadkobierców. Długi są dziedziczone, jeżeli się nie odrzuci spadku – tłumaczy prawnik. – W obecnym systemie prawnym jest tak, że jeżeli w przeciągu sześciu miesięcy nie podejmiemy decyzji o odrzuceniu spadku, dług dziedziczymy z tzw. dobrodziejstwem inwentarza. Odpowiadamy za długi tylko do wysokości majątku, który odziedziczyliśmy.

– Jeżeli akt zgonu został wysłany 3 lata temu, a firma notorycznie przysyła wezwanie, można to podciągnąć pod stalking. Jeżeli jesteśmy dręczeni, mamy prawo zawiadomić policję. Musi być to jednak natarczywe. – Może być jednak tak, że wezwanie jest wysyłane automatycznie i firma nie odnotowała śmierci abonenta. Jeśli są to sporadyczne sytuacje – tak naprawdę jest to niska szkodliwość czynu – podsumowuje Patryk Standarski.

Posłuchaj porady prawnika:

Patrycja Oryl/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj