Są szybsi i docierają tam, gdzie ambulans nie może. Ratownicy na motocyklach podczas upałów mają ręce pełne roboty

34 stopnie Celsjusza – takie rekordowe temperatury notujemy na Pomorzu. Gdy żar leje się z nieba, pełne ręce roboty ma pogotowie ratunkowe. Załogi wyjeżdżają nawet co kilkanaście minut, najczęściej do zasłabnięć, problemów z sercem, wypadków na plaży i pacjentów, w stanie upojenia alkoholowego. W Gdańsku w wakacje, oprócz karetek, dyżur w ciągu dnia pełnią ratownicy medyczni na motocyklach.

Są szybsi i dotrą tam, gdzie ambulans nie może. Ratownik medyczny – Bartosz Sołtysik, już nie raz musiał wjeżdżać np. do centrum handlowego.

– Czas w ten sposób możemy skrócić do minimum. Ludzie są w szoku, nie wiedzą, co się dzieje, aczkolwiek wtedy też przynajmniej podbiegną, pokażą, w którym kierunku się poruszać do tego poszkodowanego. Mamy w ciągu dnia od 8 do 14 wyjazdów. Newralgiczna godzina to 12:00, czyli kiedy jest największe nasilenie promieni słonecznych. Wtedy też i wyjazdów jest najwięcej – tłumaczył.

Więcej o pracy ratowników medycznych na motocyklach posłuchaj tutaj:

Grzegorz Armatowski/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj