Coraz częściej spotykamy ich na plażach i w lasach. Spacerują z dziwnymi urządzeniami w dłoni. Ludzie z detektorami szukają drobnych, zgubionych kolczyków, pierścionków, bransoletek czy naszyjników. Traktują to jak hobby dające satysfakcję ze znalezienia czegoś, co zgubili inni. Zdarzają się jednak przypadki, że mamy do czynienia z nielegalnym poszukiwaniem zabytków – taki czyn zagrożony jest karą do 3 lat więzienia – wyjaśnia Marcin Tymiński, rzecznik Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku. – Czym innym jest tata po plaży chodzący z synkiem szukający tego co inni zgubili, a czym innym są panowie ubrani w moro chodzący np. po lesie. W tym drugim przypadku możemy podejrzewać, że są to poszukiwacze zabytków i tutaj zaczyna się obszar zainteresowania konserwatora zabytków – dodaje.
POTRZEBNE POZWOLENIE
Aby poszukiwać zaginionych zabytków musimy mieć pozwolenie zarówno konserwatora, jak i właściciela terenu. Po nowelizacji przepisów poszukiwanie rzeczy mogących mieć wartość historyczną bez odpowiednich zgód jest przestępstwem. Zresztą nie dotyczy to poszukiwania wyłącznie z użyciem detektora, a jakiegokolwiek poszukiwania zabytków bez zgody, nawet bez żadnego sprzętu.
NA WSZELKI WYPADEK
– Jeśli podczas poszukiwań w ogródku znajdziemy dwie stare monety, to na pamiątkę zostawmy sobie je w domu. Jeżeli znajdziemy cokolwiek, co wzbudza nasze wątpliwości, wtedy zgłaszamy się do konserwatora zabytków, gdyż być może mamy do czynienia z zabytkami archeologicznymi, a to z kolei oceni konserwator. Z kolei jeśli znaleźliśmy w ziemi jakieś rzeczy cenne też powinniśmy zgłosić je konserwatorowi – mówi.
Moneta monecie nierówna, warto więc dla własnego spokoju znaleziska zanieść do Urzędu Ochrony Zabytków. A jeśli natrafimy na prawdziwy skarb, to możemy liczyć na nagrodę. W żadnym wypadku nie możemy skarbu zatrzymać, bo to może skończyć się nawet więzieniem.