Prokuratura żąda dla niego więzienia i grzywny. Szef Stowarzyszenia Nasz Słupsk: „To polityczna zemsta!”

Siedmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata zażądała prokuratura dla szefa Stowarzyszenia Nasz Słupsk. Aleksander J. jest oskarżony o sfałszowanie umowy i próbę wyłudzenia 75 tysięcy złotych. Oskarżony nie przyznaje się do winy, a proces uważa za polityczną zemstę. Chodzi o sprawę sprzed pięciu lat. Aleksander J. sprzedał znajomemu spółkę za 200 tysięcy złotych. Potem pojawił się u nabywcy z rzekomo podpisaną, jeszcze przed sprzedażą, umową na przygotowanie biznesplanu dla tej spółki. Dariusz Gołębiewski zawiadomił prokuraturę, bo, jego zdaniem, dokument został sfałszowany i antydatowany.

Prokuratura zażądała dla Aleksandra J. kary siedmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz pięciu tysięcy grzywny.

„BYLIŚMY ZNAJOMYMI”
 

– Dla mnie to wyjątkowo ciężka sytuacja, bo byliśmy bliskimi znajomymi i nigdy nie spodziewałbym się takiego postępowania ze strony Aleksandra J. Ta sprawa trwa już tyle lat, teraz sąd będzie szukał dokumentu, który nigdy nie istniał. Oskarżony pokazał w sądzie trzy różne wersje tego samego dokumentu, ale wszystkie to kopie. Nie ma oryginału, bo nigdy go nie było – mówi poszkodowany w tej sprawie i zarazem oskarżyciel posiłkowy Dariusz Gołębiewski.

NA RAZIE BEZ WYROKU
 

Sąd rejonowy w Słupsku miał w poniedziałek wydać wyrok w tej sprawie, ale zdecydował o przesłuchaniu raz jeszcze jednego ze świadków oraz biegłego.

– Sąd postanowił wznowić przewód sądowy i wezwać w charakterze świadka raz jeszcze z uwagi na konieczność przeprowadzenia z urzędu dowodu z opinii biegłego z zakresu księgowości oraz uzupełniającego przesłuchania świadka Magdaleny M. na okoliczność rodzaju komputera, który miał znajdować się w siedzibie firmy. Biegły będzie przesłuchiwany na okoliczność prawidłowego księgowania należności z tytułu umowy z dnia 14 stycznia 2013 roku będącej umową o dzieło, a w szczególności poprzez wskazanie czy w dokumentacji finansowej spółki jest jakikolwiek ślad wymagalnego zobowiązania wynikającego z tej umowy – uzasadniała decyzję o wznowieniu procesu sędzia Joanna Hetnarowicz-Sikora.

W pierwszym procesie Aleksander J. został uniewinniony, ale po apelacji Sąd Okręgowy w Słupsku polecił sprawę zbadać raz jeszcze.

„SPRAWIEDLIWOŚĆ ZACZYNA OBOWIĄZYWAĆ”
 

Po pierwszym korzystnym dla siebie wyroku Aleksander J. mówił, że próba politycznej zemsty za jego działalność się nie udała.

– Nie mogło być tak naprawdę innego wyroku. To jest finał sprawy sprzed dwóch, trzech lat. Dzisiaj powoli ta sprawiedliwość w Słupsku zaczyna obowiązywać. To bliski znajomy byłego prezydenta Kobylińskiego złożył zawiadomienie w tej sprawie. Tak naprawdę chodziło o wynagrodzenie, które mi się słusznie należało. Sąd to potwierdził, te dwa lata nagonki na moją rodzinę były bezpodstawne – tłumaczył. W poniedziałek w sądzie reprezentował go obrońca mecenas Marek Kobyłecki.

Stowarzyszenie Nasz Słupsk zajmuje się między innymi kontrolą poczynań lokalnej władzy. Szczególnie mocno w poprzedniej kadencji. Teraz początkowo działacze wspierali prezydenta Roberta Biedronia, wręczając mu nawet miotłę do „oczyszczenia miasta” na sesji inaugurującej prezydenturę, ale od dłuższego czasu Nasz Słupsk mocno krytykuje Roberta Biedronia.

Przemysław Woś/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj