Zajmuje połowę Elbląga. Gdy powstawała, trzeba jeszcze było budować schrony. Spółdzielnia „Sielanka” kończy 60 lat

Jedna z najstarszych i największych istniejących jeszcze spółdzielni mieszkaniowych w kraju obchodzi 60-lecie istnienia. Spółdzielnia „Sielanka” funkcjonuje w Elblągu. Swoimi nieruchomościami zajmuje niemal połowę powierzchni miasta oraz daje schronienie ponad 14 tys. mieszkańców.

Początkowo miała być elitarną spółdzielnią, grupującą młodych inżynierów z dawnego zakładu „Zamech”, którym zaoferowano budowę małych domków jednorodzinnych. Ta koncepcja szybko upadła i w 1958 r. powołano spółdzielnię mieszkaniową z programem budowy bloków. Pierwsze dwa powstały przy ul. Kopernika według typowej dokumentacji. Miało to skrócić formalności i przyspieszyć realizację. 

PRZYSPIESZONA INWESTYCJA

Inspektorem nadzoru został inż. Jan Łatyszonek. W zamian za pracę został zwolniony z wniesienia wkładu mieszkaniowego. Inspektor przystał na taką propozycję. Jednocześnie zadeklarował przyspieszenie inwestycji, prowadzenie jej bez dokonywania adaptacji dokumentacji i szczegółowego badania gruntu, jedynie na podstawie oceny wykopu. Zaplanowano ogrzewanie piecowe, bo dla 2 budynków nie opłacało się stawiać kotłowni. Jak wspominał inż. Paweł Łucewicz, był to czas zimnej wojny i nowe budynki należało wyposażać w schrony.

– Stanęliśmy wobec problemu: budować jeden czy dwa schrony na wypadek wojny? Przepisy przewidywały, że musi być przy każdym nowym domu. Jednak udało się nam przekonać kompetentny wydział Prezydium MRN, że wystarczy jeden. Pierwszy budynek został przekazany w listopadzie 1959 r., drugi w lutym roku następnego – wspomina inżynier Łucewicz.

SIELANKA PRZYJĘTA PRZEZ AKLAMACJĘ

A skąd wzięła się tak niezwykła nazwa spółdzielni? Tę historię przed 10 laty opowiedział zmarły kilka dni temu inż. Ludwik Łabejszo.

– Przedstawiciel centrali spółdzielczości mieszkaniowej ukazał w tak różowym świetle szansę dojścia do samodzielnego mieszkania, że gdy rozpoczęła się dyskusja nad wyborem nazwy naszej spółdzielni, inż. Ludwik Gierlotka rzucił myśl: a może „Sielanka”? O dziwo, propozycję przyjęto przez aklamację. W Gdańsku i Warszawie wzbudzało to wątpliwości, bo ówczesną normą było nawiązywanie do tradycji ruchu robotniczego, rewolucji październikowej lub Wielkiego Proletariatu, a tu zachciało się sielanki. Niech na razie tak zostanie. No i zostało do dziś, mówił przed laty inżynier Gierlotka – wspominał Ludwik Łabejszo.

Historię „Sielanki” przedstawiono w cyklu „Elbląg na dużym ekranie”.

Marek Nowosad/mkul

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj