Przed sądem stanie 27-latka z Gdańska, która zdaniem śledczych zabiła swoje nowo narodzone dziecko. Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie tragedii z kwietnia 2017 roku. Zanim to zrobiła i wysłała do sądu akt oskarżenia, zmieniła zarzut oskarżonej.
27-latka ma odpowiadać za zabójstwo, a nie, jak wcześniej planowano, za zabicie noworodka pod wpływem przebiegu porodu, który odbył się w jej domu. Kluczowa była opinia biegłych, którzy stwierdzili, że dziecko, urodzone w ósmym miesiącu ciąży w zamartwicy, można było uratować.
MIAŁA CZAS WEZWAĆ POGOTOWIE
– Od początku akcji porodowej do urodzenia minęło ok. dwóch godzin. Według biegłych był to wystarczający czas na podjęcie przez kobietę decyzji o wezwaniu pogotowia w celu udzielenia pomocy dziecku. Opinia skutkowała zmianą zarzutu, który został wcześniej przedstawiony. Prokurator zarzucił kobiecie popełnienie przestępstwa zabójstwa – wyjaśnia Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku:
Jak ustalili śledczy, kobieta włożyła martwe dziecko do pudełka i następnego dnia porzuciła na śmietniku. 27-latka nie przyznaje się do winy. Grozi jej dożywocie. Przed sądem odpowiadać będzie z wolnej stopy.
Grzegorz Armatowski/pOr