Walentynki, jak się okazuje, to nie tylko święto zakochanych. Z tej okazji Stowarzyszenie Dom Buldoga zorganizowało „Walentynki na cztery łapy”. Nie było to zwykłe spotkanie, a akcja w szczytnym celu. Podczas wydarzenia zostały zebrane pieniądze na dwa buldogi, które w ciężkim stanie trafiły pod opiekę fundacji z pseudohodowli.
„Walentynki na cztery łapy” były także okazją, by bliżej poznać rasę, spotkać się z jej miłośnikami, a także dowiedzieć się więcej o problemie, jakim są pseudohodowle.
DROGIE LECZENIE
– Pieniądze trafią na leczenie dwóch buldogów francuskich, które znalazły się pod opieką stowarzyszenia. Suczki są w fatalnym stanie, po traumatycznych przejściach, z resztą jak większość psów, które trafiają pod opiekę takich fundacji. Koszty leczenia są naprawdę ogromne, dlatego każda akcja jest dobra, żeby się poznać, a przy okazji zrobić coś dobrego – mówiła Gosia Kuca ze stowarzyszenia Dom Buldoga.
Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment
„MÓJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL”
W wydarzeniu wzięli udział właściciele buldogów i mopsów. W większości przyszli ze swoimi pupilami. – Niektóre psy są z pseudohodowli, przyszli znajomi, którzy zaadoptowali mopsy. Są też psy, które trafiły do ludzi z dobrych źródeł. Moja buldożka Halina jest ze mną już trzy lata. Została wyciągnięta z klatki do przewożenia kotów, z piwnicy. Żyła w fatalnych warunkach. Teraz to mój najlepszy przyjaciel i nie wyobrażam sobie bez niej nawet dnia – dodała Gosia Kuca.
Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment
„CHCEMY WSPOMÓC „PLASKATE” PIESKI”
Ludzie, nieważne czy przybyli na wydarzenie ze swoimi psami, czy bez, chcieli przede wszystkim wesprzeć Dom Buldoga.
– Przyszliśmy tu, by mój pies poznał inne psiaki tej samej rasy. Wiedziałam, że się tu odnajdzie. Yoda jest z zaprzyjaźnionej hodowli z Rumi. To jeszcze szczeniak, ma dopiero 5 miesięcy. Wszystko z nią w porządku, a to bardzo rasa podatna na alergię.
– Przyszliśmy tu, by wesprzeć akcję, ale też dlatego, że moje dzieci bardzo lubią psy. Buldogi to pieszczochy, rasa, która daje się głaskać. Myślimy o tym, żeby przygarnąć psa ze schroniska, żeby mu się lepiej żyło. Musimy jednak poczekać, aż nasz syn podrośnie, by mógł świadomie opiekować się pupilem.
– Fibi jest z Domu Buldoga. Chcieliśmy się spotkać, pokazać, że wszystko jest z nią w porządku, że dobrze się nią zaopiekowaliśmy.
– Zostałam zaproszona, by wesprzeć akcję i pomóc naszym „plaskatym” pieskom, a one potrzebują pieniędzy na leczenie. Przyszłam tu z Bulwą, nieposkromionym buldogiem francuskim. Jesteśmy zorganizowani, z małymi gadżetami i pełnym sercem będziemy wspierać.
Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment
NIE TYLKO WALENTYNKI
– Spotykamy się kilka razy w roku. Organizujemy walentynki, mikołajki, spacery. Na co dzień można znaleźć na Facebook’u różne zbiórki pieniędzy, bazarki. Ponadto nie tylko chcemy zbierać pieniądze, ale też chcemy naświetlić ogromny problem pseudohodowli i dlaczego tak ważne jest sprawdzenie miejsca, z którego chcemy kupić psa – podkreśliła Gosia Kuca.
Podczas Walentynek na cztery łapy, by wspomóc stowarzyszenie, można było kupić poduszki, kubki, obrazy i inne akcesoria domowe z wizerunkiem buldoga lub po prostu wrzucić dowolną kwotę do puszki.
Patrycja Oryl