Śledczy: „Pijany jechał autostradą pod prąd, spowodował śmiertelny wypadek”. Usłyszał zarzuty zaraz po wyjściu ze szpitala

Mężczyzna, który miał spowodować wypadek, dopiero w piątek wyszedł ze szpitala. Od razu został zatrzymany i doprowadzony do prokuratury.

Śledczy chcą tymczasowego aresztowania mężczyzny. 53-latek usłyszał 2 zarzuty: umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym poprzez jazdę autostradą pod prąd w stanie nietrzeźwości i nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Sąd w Tczewie zdecydował już o 3 miesięcznym areszcie dla mężczyzny.

MIAŁ PRAWIE 3,5 PROMILA

Prokuratura ma już wyniki badań krwi 53-latka. – Mężczyzna miał prawie 3,5 promila alkoholu w organizmie. Podejrzany złożył krótkie wyjaśnienia, w których podał, że nic nie pamięta – mówiła Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

JECHAŁ POD PRĄD

Do wypadku doszło 21 lutego. Kierujący oplem zawrócił przed węzłem Swarożyn, a następnie jechał pod prąd. Na wysokości miejscowości Ropuchy czołowo zderzył się z jadącym szybkim pasem ruchu mercedesem sprinterem. Pasażerka tego auta zginęła na miejscu. Obaj kierujący zostali ranni.

Grzegorz Armatowski/mkul

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj