Prokuratura powoła zespół biegłych, który ustali, czy akcja ratunkowa po ataku nożownika na prezydenta Gdańska była prawidłowa – dowiedział się nieoficjalnie nasz reporter. Wątpliwości w tej sprawie ma bardzo doświadczony, biegły lekarz sądowy Leonard Gross.
Ekspert opisał je w liście do Prokuratora Okręgowego w Gdańsku. Jego zdaniem długotrwała reanimacja prezydenta Gdańska w miejscu zdarzenia, czyli na scenie WOŚP, była błędem medycznym. Ekspert uważa, że pacjenta należało natychmiast przewieźć do najbliższego szpitala. Wówczas Paweł Adamowicz miałby dużo większe szanse na przeżycie, niemal graniczące z pewnością.
NIEODWRACALNE SKUTKI
Reanimacja na scenie, która w ocenie biegłego trwała aż 40 minut, spowodowała nieodwracalne skutki, m.in. wstrząs hipowolemiczny, którego następstwem jest śmierć mózgu. Jego zdaniem masowanie serca z raną kłutą po prostu spowodowało wypompowanie krwi z ciała pacjenta.
Zdaniem Leonarda Grossa nieprawdą jest, że serce z krwotokiem przestaje pracować i należało w pierwszej kolejności pozszywać rany. W zawodzie pracuje on od 30 lat i jest specjalistą w dziedzinie patomorfologii.
OCENA PRAWIDŁOWOŚCI AKCJI
Jak ustalił nasz reporter, prokuratura wkrótce powoła zespół biegłych, w skład którego wejdą lekarz medycyny sądowej, specjalista medycyny ratunkowej i ewentualnie biegły kardiolog. Ich zadaniem będzie ocena prawidłowości akcji ratunkowej prowadzonej bezpośrednio po ataku nożownika.
Paweł Adamowicz został zaatakowany 13 stycznia, podczas finału WOŚP. Zmarł następnego dnia w szpitalu.
Grzegorz Armatowski/mk