Kilkadziesiąt osób zebrało się w Sali BHP na terenach stoczniowych na debacie poświęconej Annie Walentynowicz. W dyskusji zorganizowanej przez gdański oddział IPN-u udział wzięli historycy, biografowie Anny Walentynowicz oraz jej bliscy.
Profesor Sławomir Cenckiewicz mówił, że ogromnie przyczyniła się do powstania Solidarności. – Jej rola w wydarzeniach Sierpnia 80. roku jest niebywała. Słusznie Donald Tusk i Krzysztof Wyszkowski powiedzieli, że jest matką Solidarności. Można powiedzieć, że to ona była Solidarnością – komentował.
W debacie wzięli udział także syn Anny Walentynowicz Janusz oraz jej znajomy Jan Karandziej. Tematami debaty było życie prywatne Anny Walentynowicz, początki Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i Solidarności i jej konflikt z Lechem Wałęsą.
– Mamy Annę Walentynowicz, w której życiorysie nigdy tej współpracy nie było – mówił Sławomir Cenckiewicz. – Był też wymiar ideowo-środowiskowy. Anna Walentynowicz była jedną z osób tworzących środowisko WZZ-u, wobec których Lech Wałęsa po 80 roku się autonomizował. Pytanie z jakich powodów uznał je za wrogie. Uznawał tylko tych przedstawicieli tego środowiska za sympatycznych, którzy stawali się jego klakierami. Takim przykładem jest Bogdan Lis. To środowisko stawiało na tworzenie ruchu, który byłby w swojej istocie ruchem demokratycznym, a dla Wałęsy demokracja była dobra tylko wtedy gdy służyła jemu. To było zarzewie wielkiego konfliktu na wiosnę 1981, co skutkowało wyrzuceniem Anny Walentynowicz z komitetu zakładowego NSZZ Solidarność. Wałęsa zazdrościł jej wielkiego poklasku. Później każdy sojusznik w walce z Anną Walentynowicz był dla niego dobry. To nie był tylko konflikt osobisty. Anna Walentynowicz uosabia szlachetne idee WZZ-u, Wałęsa widział w tym wielkie zagrożenie. Lech Wałęsa w stoczni miał od pewnego momentu większy autorytet. Był spór o kształt pomnika trzech krzyży.
– Lech Wałęsa walczył dalej o swoje – mówił Adam Chmielecki. – Pani Ania wywodziła się z bardzo ubogich środowisk, ale była arystokracją ducha. Nie myślała o sobie, ale o innych. Lech Kaczyński mówił o niej jako o arystokracji robotniczej. Ja na ten konflikt patrzę szerzej. Spotykałem panią Anię jako współparafianin. Gdy zacząłem pracę w gdańskim IPN-ie miałem przyjemność odwiedzać panią Anię w jej mieszkaniu we Wrzeszczu. To było dla mnie przykre doświadczenie. Wiedziałem, że to legenda Solidarności, ale żyje jak szary człowiek w trudnej sytuacji materialnej, żyło się jej bardzo ciężko, ale się nie użalała.
Rafał Mrowicki/mim