„Jego wrażliwość sprawiała, że szyba pomiędzy nami nagle znikała”. Wspominamy Pawła Lucińskiego

„Słuchacze go uwielbiali, on kochał też swoich słuchaczy. Więź tak brutalnie przerwana, że ciężko mi w to uwierzyć”. Smsy podobnej treści dostajemy od was od rana. Nie żyje Paweł Luciński. Nasz dziennikarz zmarł w sobotę w wieku 49 lat. Z Radiem Gdańsk był związany od 1997 roku. Pawła wspominają również pracownicy naszej rozgłośni.  

KAMIL WICIK, dziennikarz muzyczny Radia Gdańsk:

– Wielokrotnie razem prowadziliśmy audycje, jeździliśmy razem na festiwale. Bywało, że podsumowywaliśmy rok i wtedy często się sprzeczaliśmy, oczywiście w duchu zdrowej rywalizacji, która płyta jest lepsza, która gorsza. Będę pamiętał Pawła jako artystę radia. Nie będzie w tym dużej przesady, jak powiem, że był artystą przez duże „A”, obdarzonym fantastyczną barwą głosu, mówiącym nienagannie poprawną polszczyzną. O muzyce potrafił opowiadać jak mało kto, wręcz snuł opowieści o swoich ukochanych artystach, zarówno polskich – Myslovitz, Julia Marcell, która była jego ulubienicą – jak i zagranicznych. Kochał przede wszystkim muzykę brytyjską, takie zespoły jak The Beatles, U2 czy Marillion. Była ich cała masa. Wielu osobom, słuchaczom i nam będzie go brakowało.

MARZENA BAKOWSKA, dziennikarka kulturalna Radia Gdańsk: 

– Paweł żył trochę w osobnym świecie. Zdarzały się takie sytuacje, że przychodził, rozmawiał, opowiadał o czymś, ale ogólnie był osobą bardzo zamkniętą w sobie. Jednak kompletnie nie przekładało się to na antenę. Na niej był bardzo kontaktowy. Pamiętam jego wyprawę do Islandii. Szukał muzycznych korzeni, bo ta muzyka islandzka też grała w jego duszy. Mimo że pojechał tam z powodów muzycznych, to opowiedział mi o Islandii z zupełnie innej strony. Była to historia człowieka, który odkrył dla siebie ten kraj. On nie tylko żył muzyką, ale zwracał również uwagę na inne rzeczy.

EWELINA POTOCKA, prezenterka Radia Gdańsk:

– Miał niezwykle charakterystyczny gust muzyczny. To rzeczywiście było tak, że wystarczyło włączyć radio i już od razu było wiadomo: „Brit pop? To będzie Paweł Luciński”. Miał niezwykle artystyczną duszę. Można powiedzieć, że nieprzystosowaną do dzisiejszych realiów.

ANDRZEJ DUBAS, realizator Radia Gdańsk:

– Ważnym elementem audycji Pawła, które realizowałem, były państwa smsy. Paweł brał je bardzo do siebie. Reakcja państwa na błędy, które popełniał, utwory, jakie wybierał, była dla niego bardzo ważna. Paweł wręcz chłonął ten kontakt z państwem. Nasz kontakt był zupełnie z innej perspektywy niż wasz. Jak przynosił do mnie płyty, to doskonale wiedział, co na nich jest, zawsze miał je bardzo szczegółowo przesłuchane, nawet jeśli to były nowości. Był nie tylko wrażliwy na muzykę, ale również życiowo. Ta jego wrażliwość sprawiała, że mimo szyby, która nas dzieliła, odnosiłem wrażenie, że jej w zasadzie nie było. Jeździłem z nim na różne festiwale, z których Paweł zdawał dla państwa relacje. Pamiętam, jak jeszcze stałem na górce jeszcze małego amfiteatru w Dolinie Charlotty. Nagle zobaczyłem, że idzie Paweł, a za nim chmara ludzi. Okazało się, że szedł do naszego wozu satelitarnego z Rayem Wilsonem. Fani otoczyli nasz samochód, musieliśmy się w nim wręcz zamknąć, żeby Paweł mógł przeprowadzić wywiad. To właśnie chciałbym zapamiętać z naszych spotkań z Pawłem. 

MAGDA SZPINER, prezenterka Radia Gdańsk:

– Połączyła nas wspólna miłość do U2. Mogliśmy o tym zespole rozmawiać godzinami. Jak się przeprowadziłam do Trójmiasta 20 lat temu, pracowałam jeszcze w zupełnie innej stacji radiowej. Tam w redakcji wieczorami to właśnie Paweł z Radia Gdańsk nam się sączył z głośników. Pamiętam jego historie o koncertach i moment, w którym spotkaliśmy się w Radiu Gdańsk. Ostatnie miesiące życia Pawła na pewno nie były najlżejsze, zmagał się z bardzo ciężką chorobą. Tym bardziej informacja o jego śmierci jest dla nas wstrząsająca, bo wciąż wierzyliśmy, że różne okoliczności życia Pawła wyjdą na prostą i wciąż będziemy mogli razem, tutaj w radiu, słuchać jego niezwykłych historii. Jest mi ogromnie przykro, że tak nie będzie. 

WOJCIECH SIÓŁKOWSKI, były dziennikarz Radia Gdańsk, który pracował z Pawłem przez 15 lat

– Mówienie o Pawle w czasie przeszłym nie pasuje mi. Był bardzo życzliwym i otwartym człowiekiem. Mimo że pracowaliśmy w różnych redakcjach, to jak spotykaliśmy się na korytarzu, zawsze mieliśmy sobie coś do powiedzenia. Bardzo dużo rozmawialiśmy o muzyce. To była jego pasja. Dzieliliśmy się wszystkimi nowinkami, odkryciami. Dyskutowaliśmy o nich, przekomarzaliśmy się i przekonywaliśmy siebie nawzajem, co prawda z różnym skutkiem, ale nigdy się nie pokłóciliśmy. Zawsze wszystko odbywało się kulturalnie i sympatycznie. Dla mnie Paweł na zawsze pozostanie uśmiechniętym, życzliwym i miłym człowiekiem.

BARBARA KOPACZEWSKA, realizatorka Radia Gdańsk

– Kiedy dotarła do mnie ta informacja, to nie byłam w stanie przyjąć do siebie, że Pawła już z nami nie ma. Był prawdziwym pasjonatem muzyki i radia. W małym paluszku miał ogromną wiedzę muzyczną. W trakcie audycji, które realizowałam, potrafił wyciągnąć z rękawa niesamowite ciekawostki muzyczne. Kochał to, co robił. Miał w swoim życiu 3 miłości. Pierwsza oczywiście do muzyki, w szczególności alternatywnej. Drugą była Islandia. Wielokrotnie opowiadał, że czuje się tam jak w domu. Odkrył tam wiele zespołów, które mu się spodobały i przywiózł stamtąd masę płyt. Trzecia była jego miłość do Julii Marcell. Pamiętam, kiedy Julia miała u nas koncert, to Paweł wiedząc o tym, przed rozmową nie chodził po radiu. On latał. Nigdy nie widziałam go tak radosnego. Miał wielki szacunek dla tej artystki, nawet oddał jej swoją ulubioną płytę The Cure z podpisem wokalisty, bo wiedział, że ona go też uwielbia. Dzięki niemu rozwinęłam się bardzo muzycznie, za co jestem mu ogromnie wdzięczna.

ANNA RĘBAS, reportażystka Radia Gdańsk

– Jak tylko pojawiał się gdzieś w orbicie na korytarzu, to stwarzał taki dziwny, niepokojący, poetycki nastrój. Bardzo lubiłam z nim rozmawiać, nierzadko o muzyce, zwłaszcza tej islandzkiej. On mnie nią wręcz zaraził. Mogliśmy rozmawiać godzinami. Nigdy nie zapomnę, jak zacytował mi z pamięci słowa Björk z filmu „Tańcząc w ciemnościach”. Tam jest takie zdanie: „Już wszystko widziałam, widziałam drzewa, widziałam liście wierzby, widziałam tańczących na wietrze i życia, które dobiegły końca”. Nie tłumacz mi Pawle tego ostatniego zdania, bo i tak nie zrozumiem dlaczego.

IWONA BORAWSKA, dziennikarka kulturalna Radia Gdańsk

– Paweł był dla mnie dziennikarzem z duszą artysty o ogromnej wrażliwości. Ta wrażliwość czasami mogła być też dla niego bolesna. Był wrażliwy nie tylko na świat, który jego dotykał, ale również na losy innych ludzi. Zapamiętam Pawła jako wielkiego pasjonata muzyki i człowieka, który cierpiąc, zmagając się z chorobą, cały czas mówił o innych. Zawsze starał się pomóc innym na tyle, na ile mógł.

KRYSTYNA STAŃKO, piosenkarka jazzowa

– Paweł był dziennikarzem pełnym pasji i zainteresowania muzyką. Był dla nas bardzo ważny. Z dnia na dzień robił świetne rzeczy, zapraszał gości. Bardzo kochał muzykę. Krótko go znałam. Czasami spotykaliśmy się na korytarzu, wymienialiśmy po prostu zwyczajne, codzienne cześć. Kiedyś był na moim charytatywnym koncercie. Grałam tam na gitarze, co czynię rzadko. Miałam taką piękną gitarę Rickenbakera i potem Paweł z pełnym podziwem pisał do mnie o niej. To było bardzo miłe. Lubiłam go za to, co robił. Co prawda mało mogę o nim powiedzieć, jaki był, ale zawsze będę go wspominać i bardzo mi przykro, że odszedł od nas w tak młodym wieku. Mógł robić jeszcze dużo wspaniałych rzeczy i przede wszystkim z nami tutaj być.

PAWEŁ KĄTNIK, dziennikarz sportowy Radia Gdańsk

Mawiał do mnie „my Pawły musimy trzymać się razem”. I choć trzymaliśmy rzadko, a znaliśmy ledwie kilka lat, to zawsze z życzliwością i szacunkiem. Nie ogarniał nowinek technicznych – niezliczone razy podchodził z uśmiechem i prośbą o zmianę ustawień w telefonie. Znałem dwa oblicza Pawła. Pierwsze z niesamowitym poczuciem humoru. Przemykał tą swoją drobną postacią przez newsroom i momentu gdy się zatrzymywał z puentą nie da się podrobić. Bywało jednak też czasem smutno. Jak wówczas, gdy w życiu kolejny raz coś mu nie szło, a śmiech zastępował grymas bólu i lęk, na który czasem trudno było patrzeć.

Paweł… Mieliśmy być solidarni! Za oknem, na radiowym parkingu, wciąż stoi Twoje auto. A Ty solidarnie w nasze imieniny postanowiłeś po prostu sobie odejść?

WOJCIECH LUŚCIŃSKI, dziennikarz Radia Gdańsk

Mieliśmy szczególne relacje, bo poczucie humoru i gust muzyczny połączyły nas, gdy jeszcze jako praktykant poznawałem radio. Na studiach Paweł był obecny w moim życiu za pośrednictwem radioodbiornika. Simple Mind, Nick Cave… Zaraził mnie. Później były wspólne rozmowy o U2, The Who, Zeppelinach. Przykro mi Pawle, że już nie przyniesiesz mi książki, którą chciałeś udowodnić, że basista U2 Adam Clayton był kiedyś niedysponowany i zastąpił go technik. Przykro mi, że już nie wpadniesz i nie pożartujesz. Przykro mi, że już Ciebie nie ma. Do zobaczenia.

MAKSYMILIAN MRÓZ, dziennikarz muzyczny Radia Gdańsk

– Paweł był owiany swego rodzaju tajemniczością. Przychodziłem do radia bardzo ciekawy jego osoby, bardzo chciałem go poznać. Jestem osobą, która dopiero zaczyna raczkować po tej ścieżce dziennikarstwa muzycznego, ale nazwisko Luciński już zawsze pozostanie jednym z najważniejszych. Poza tym Paweł bardzo wspierał lokalną scenę muzyczną, pomagał „naszym” muzykom, było to dla niego niezwykle istotne. Zapamiętam to, że jak opowiadał o muzyce, to zawsze jego twarz promieniała, on tym po prostu żył. A opowiadał niebanalnie, ale jednocześnie bardzo prosto.

KATARZYNA HIRSZ, dział marketingu Radia Gdańsk

Paweł był człowiekiem, który przede wszystkim szukał swojego szczęścia w życiu. I to szczęście na pewno znajdował w muzyce. To była jego miłość spełniona i odwzajemniona. I tę miłość było słychać w jego audycjach. To był ten sekret. Był muzyce oddany. Prawdziwa miłość jest wiarygodna, szczera, pełna pasji, marzeń, namiętności, emocji. Takie też były audycje Pawła. Żegnaj.

RAFAŁ MROWICKI, reporter Radia Gdańsk

– Bardzo imponowała mi jego wiedza muzyczna i jego doświadczenie. O spotkaniach z wielkimi nazwiskami, wręcz legendami muzyki, takimi jak Fish, nie mówił z nadęciem, nie czuł się z tego tytułu lepszy. Wręcz przeciwnie, był bardzo skromny. Z tymi wielkimi muzykami miał prawdziwe relacje, on ich znał, rozmawiał z nimi wielokrotnie. Opowiadał o nich bez kompleksów, ale właśnie z bardzo dużą skromnością. Nie miał o sobie dużego mniemania z tego powodu, ale opowiadał o tym, jak o normalnych historiach ze swojego życia. To było coś niesamowitego, to mi bardzo imponowało.

 

rg

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj