To symbol Gdańska i chluba oliwskiego ZOO. Ale eksperci podkreślają: perspektywy są fatalne

W gdańskim ZOO z okazji Międzynarodowego Dnia Lwa przygotowano w sobotę wiele atrakcji. Wśród nich pokazy karmienia i prelekcje, można było też porozmawiać z opiekunami zwierząt. Wydarzenie miało też zwrócić uwagę na palący problem wymierania tego gatunku.
Lwy angolskie to chluba oliwskiego ogrodu zoologicznego. Dziewięcioletni przywódca stada, Arco, pochodzi z Portugalii. Dorosłe samice – Berghi i Tchibinda – przyjechały z Francji. 4-letnia samica Tola, urodziła się w gdańskim ogrodzie. Jak mówi dyrektor ZOO, Michał Targowski, odkąd lwy mieszkają w nowej, dużej lwiarni, żeby je zobaczyć trzeba uzbroić się w cierpliwość.

KOMFORTOWE WARUNKI

– Gdańskie ZOO zawsze miało lwy, ale mieliśmy dwudziestoletnią przerwę – mówił dyrektor ZOO. – Pod koniec lat 80. ostatnie lwy zostały wywiezione, ponieważ tu były trzymane w klatkach. Tak się kiedyś je po prostu eksponowało. Złośliwi mówią, że przynajmniej były widoczne. Teraz, gdy stworzyliśmy im te świetne warunki, rzeczywiście nie zawsze je widać, ze względu na ogromny teren lwiarni. Ale mamy świadomość, że zwierzęta czują się tutaj prawie jak na wolności, zaryzykuję stwierdzenie, że może mają nawet lepiej. Ponad dwa hektary powierzchni wybiegu, naturalne środowisko z oczkiem wodnym. Lew nie jest wymagającym zwierzęciem, po jedzeniu lubi spać, całą rodziną kładą się, odpoczywają. Jeżeli ktoś ma więcej czasu, może to wszystko zaobserwować, ale gdy przychodzi się na pięć minut, to może się nie udać, bo można trafić na czas ich głębokiej siesty – opowiadał dyrektor.

 Lwy dumnie prezentowały się odwiedzającym (Fot. Radio Gdańsk/Julia Rzepecka)
„MIĘDZY KOMEDIĄ, A DRAMATEM”
Opieka nad lwami to praca bardzo wdzięczna, mówiła Anna Gembiak, opiekunka lwiarni.

– Tę pracę określiłabym też balansowaniem między komedią a dramatem – mówiła opiekunka. – Jak to bywa w pracy ze zwierzętami, cieszymy się ogromnie, gdy się rodzą, rozwijają, bawią, są szczęśliwe. Ale są też momenty smutne, tak jak wtedy, gdy doszło do dramatycznego wydarzenia, gdy Arco zagryzł lwicę. Są też przypadki, że zwierzęta chorują, Arco miał też problem z zębem, który trzeba było leczyć. Lew był wtedy spuchnięty, osowiały – opowiada Anna Gembiak.

ZAGROŻONE WYGINIĘCIEM

W sali edukacyjnej odbyło się spotkanie pod hasłem „Dokąd zmierza lew?”, w trakcie którego opowiadano, w jakim stopniu lwy są zagrożone wyginięciem i co możemy zrobić, aby pomóc im przetrwać.

– Mówi się o nim król zwierząt, ale są jednak inne zwierzęta, silniejsze – mówił dyrektor Michał Targowski. – Polowania są często krwawe, osobniki często mocno ranione, giną. Selekcja jest bardzo mocno wpisana w życie danego stada. No i jeszcze człowiek, który zabija dla pieniędzy, dla skóry. To jest biznes, który ciężko opanować, ponieważ rozwija się poza prawem. Do tego dochodzi też degradacja środowiska naturalnego, to dla tych zwierząt jest ogromny cios. Perspektywy dla lwów są fatalne. Zresztą dla wszystkich zwierząt. Za kilkadziesiąt lat wiele gatunków zniknie – mówił dyrektor ZOO.

– To gatunek rzadki, zostało ich niewiele na wolności – dodawała Anna Gembiak. – Lwy angolskie od innych podgatunków różnią się wyraźnie zarysowanym dymorfizmem płciowym, czyli różnicami pomiędzy przedstawicielami obu płci. Samce mają bujne, ciemne grzywy, mają włosy pod brzuchem i pod pachami, co jest też charakterystyczne dla tego gatunku.

 
68542386 2413022712126029 6105266710997106688 n copy

 Lwica w gdańskim ZOO (Fot. Radio Gdańsk/Julia Rzepecka)
Lwy angolskie to gatunek zagrożony wyginięciem. W ciągu ostatnich 25 lat populacja tych zwierząt zmniejszyła się drastycznie z około 100 tysięcy do około 25 tysięcy osobników.
Julia Rzepecka/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj