Od ponad roku przebywa w psim „areszcie”. Luna – owczarek niemiecki – za agresywne zachowanie i nieodpowiedzialność właściciela została zamknięta w słupskim schronisku bez możliwości wychodzenia na spacery i kontaktu z wolontariuszami. Mimo że właścicielowi psa postawiono zarzuty, ten nie może pogodzić się z utratą suki i stara się ją odzyskać. Przeciwni temu są sąsiedzi, którzy psa po prostu się boją. Historia Luny jest trudna, zwłaszcza dla samego psa. W schronisku przebywa od 14 miesięcy.
Do dyspozycji ma kilka metrów kwadratowych podłogi i zakaz wychodzenia na spacery. Ponad rok temu pod nieobecność właściciela psa doszło do tragedii przy ul. Legionów Polskich w Słupsku. Luna, znajdując się pod opieką nieletniej, uciekła z posesji i na oczach wielu ludzi wyrwała z rąk przechodzącej obok sąsiadki psa rasy chihuahua, zagryzła go i – jak twierdzą świadkowie – „zjadła po kawałku”.
BYŁY WCZEŚNIEJSZE ATAKI?
To wydarzenie spowodowało lawinę zdarzeń i kolejnych informacji o innych atakach psa na ludzi i zwierzęta. Luna miała nagminnie uciekać z domu i stanowić zagrożenie dla mieszkańców ulicy i okolic. Bali się jej wszyscy, a właściciel był bezradny i według sąsiadów bagatelizował sprawę. Jak twierdzą, nie zabezpieczył własnej posesji na tyle, aby nie powtarzały się tego typu incydenty.
ZABRALI PSA
O sprawie Luny mówiły media w całej Polsce. Na wniosek sąsiadów w czerwcu 2018 roku pies został zabrany właścicielowi. Od tamtej pory Luna przebywa w schronisku, gdzie, jak zgodnie twierdzą pracownicy, nie przejawia agresywnych zachowań.
– Pies jest u nas już od ponad roku i nie przejawia żadnych zachowań agresywnych – mówi Marta Śmietanka, kierownik słupskiego schroniska dla zwierząt. – Jest spokojna. Ten pies nie powinien u nas być, szczególnie, że ma dom i właściciela – dodaje.
Jednak zdaniem behawiorystów nie oznacza to, że pies wracając do poprzednich warunków bytowych, nie powróci do złego zachowania.
– Aby do tego nie doszło, praca z psem powinna być długa i musi wymagać ogromnego wkładu pracy właściciela – twierdzą.
WŁAŚCICIEL USŁYSZAŁ ZARZUTY
Właścicielowi Luny postawiono dwa zarzuty: znęcania się nad psem i narażenia innych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Pierwszy prokuratura umorzyła w kwietniu 2019 roku. Z kolei za drugi zarzut właściciel psa został skazany i ukarany grzywną w wysokości 1000 zł. Wyrok nie był jednak prawomocny, dlatego poszkodowani odwołali się od niego.
PRZERAŻENI EWENTUALNYM POWROTEM PSA
Tłem całej sprawy są ujawnione przy okazji wcześniejsze przypadki niedopilnowania psa przez właściciela, które kończyły się atakami na ludzi i zwierzęta. Sąsiedzi mówią, że są „przerażeni na myśl o powrocie tego psa.” Ich zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby oddanie Luny odpowiedzialnemu właścicielowi, który będzie wiedział, jak postępować z tak agresywnym psem.
CHCE POWROTU LUNY
Z utratą psa nie chce się pogodzić jego właściciel. Codziennie odwiedza Lunę w schronisku i deklaruje, że dokonał wszelkich możliwych zabezpieczeń posesji. Sytuacja jest trudna do rozwiązania. Sąsiedzi się boją, właściciel czeka na powrót, a pies jest zamknięty w klatce. Rozprawa odwoławcza odbędzie się dopiero 8 października. Do tego czasu Luna pozostanie w schronisku.
TRUDNA RASA
Behawioryści uważają, że owczarki niemieckie to trudna rasa, którą trzeba odpowiednio prowadzić. Mają ogromny instynkt. Są żywiołowe, energiczne, ale jednocześnie inteligentne, posłuszne i lojalne. Szybko i chętnie się uczą, lubią współpracować. Nieprawidłowo socjalizowane i źle wychowane mogą stać się lękliwe, nerwowe lub agresywne.
Joanna Merecka-Łotysz/mkul