Nie widzą, ale nie przeszkodziło im to w pracy na statku. „Do drzwi przykleiłyśmy serce. Po tym poznawałyśmy naszą kajutę”

Wrócili cali i zdrowi, choć nie był to łatwy rejs. Niewidomi i słabowidzący z całej Polski po dwóch tygodniach pływania po Bałtyku w Gdańsku zakończyli swoją podróż. W tym roku z projektu „Zobaczyć Morze” skorzystało kilkadziesiąt osób. Każdy mógł spróbować swoich sił za sterem, stawiać żagle czy stać na wachcie. Niektórzy weterani płynęli już po raz kolejny. Było też paru nowicjuszy. – Najlepiej płynęło się w kierunku Łotwy. Gdy wracaliśmy z Lipawy, na morzu wiała mocno. 6 a nawet 7 w skali Beauforta – opowiadał kapitan żaglowca STS Kapitan Borchardt,Janusz Zbierajewski. W Lipawie odbyło się też sympatyczne spotkanie z niewidomymi Łotyszami. Też chcą popłynąć w przyszłości.

„NA ŻAGLOWCU WSZYSTKO JEST INNE”

– Za rok mamy drobny jubileusz, bo piętnastą edycję rejsu. Po takich dwóch tygodniach to są inni ludzie. Ktoś im powierzył zadanie, które wydawało się trudne do spełnienia, a jednak okazuje się, że potrafili sobie z nim poradzić i dali radę – dodaje kapitan.

– To zupełnie inne poczucie rzeczywistości. Ciekawe doświadczenia – mówił Sławomir Narloch z Bielska Białej. – Przypłynęliśmy już w sobotę wieczorem i ze względu na pogodę nie wchodziliśmy do portu w Helu. Płynęliśmy od razu do Gdańska. Na żaglowcu wszystko jest inne niż wokół nas na lądzie. Począwszy od przygotowywania posiłków, skończywszy na nocnych wachtach – dodaje Marcin z Opola.

– Na 7 dni w morzu aż 5 przeleżałam w koi – mówi uczestniczka rejsu z Opola. Przeżywałam to strasznie, ale mimo chorowania muszę powiedzieć, że było super. Fajna ekipa, nowe znajomości. Chyba wrócę za rok, ale jeszcze się zastanawiam. Najlepsze jest to, że mogliśmy robić to, co zdrowi żeglarze, bo część załogi to osoby widzące – dodaje.

WYPUKŁE SERCE

Pierwszeństwo w rejsie mają ci, którzy jeszcze nie pływali, ale zgłaszać się mogą także weterani. Tak jak Gienia i Stanisława z Kędzierzyna Koźla i Legionowa. One zamierzają pojawić się w rejsie także za rok.

– Było świetnie. Mieszkałyśmy we trzy, ale doskonale się dogadywałyśmy. Nie widzimy całkowicie, ale nie wpadałyśmy na siebie i nikt nie zrobił sobie krzywdy. Do drzwi naszej kajuty miałyśmy przyklejone wypukłe serce. Po tym symbolu poznawałyśmy odpowiednie wejście. Koledzy czasem robili sobie żarty i to serce odklejali, ale i tak trafiałyśmy do swoich łóżek. Poza tym zawsze pomagały nam osoby widzące. Najtrudniej było iść po schodach pod pokład. Trzeba naprawdę uważać – opowiadają.

Zgłoszenia na kolejny rejs trzeba wysyłać już w marcu. Można to zrobić przez stronę fundacji Zobaczyć morze.

 
POSŁUCHAJ MATERIAŁU ANNY RĘBAS:
Anna Rębas/mk
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj