Pasja i Niepodległość. Pracownicy Radia Gdańsk ruszają w rejs śladem Władysława Wagnera

Anna Rębas i Stefan Kotiuk od lat tworzą razem audycje morskie. I od lat mierzą się z postacią Władysława Wagnera – pierwszego Polaka, który opłynął świat. Ruszyli jego śladami. Tym razem do Porto w rejsie na Maderę i Wyspy Kanaryjskie. Stamtąd w listopadzie ruszą przez Atlantyk.

Położona na Oceanie Atlantyckim w Portugalii Marina Porto Atlântico to miejsce, gdzie spędziliśmy pierwszy dzień. I chyba ostatni, bo ruszamy 15 września. Przypadek? To data śmierci Wagnera. Zmarł w wieku 92 lat na Florydzie. Dwa dni przed rocznicą swoich urodzin. 

Posłuchaj materiału Anny Rębas:

ZBIEŻNOŚĆ DAT

W tych dniach obchodzimy kolejną rocznicę jego urodzin 17 września 1912 roku. Może to nieprzypadkowa zbieżność dat. Wiem, że ktoś tak je układa, by wiązały się ściśle z historią jego życia. W niedzielę o 6 rano pobudka i pierwszy sprawdzian naszego jachtu, którym chcemy żeglować.

Przylecieliśmy do Porto w sobotę około 13. Potem szybki dojazd i prace związane z jachtem. „Pasja” – 13-metrowa jednostka – będzie przez kilka tygodni naszym domem. Jednak start głównego rejsu dopiero w listopadzie, w Święto Niepodległości.

SPRAWDZĄ JEJ MOŻLIWOŚCI

Teraz przez kilka dni będziemy sprawdzać jej możliwości. Kierunek Madera. A potem na Brytyjskie Wyspy Dziewicze, gdzie po wojnie osiedlił się Wagner. – Musimy wypłynąć z rana z kilku powodów – mówi nasz kapitan Wiesiek, właściciel jachtu. 

Dlatego relacja za chwilę się skończy. Pora spać. Ale póki światło latarni w portowej marinie się pali, piszę.

NIGDY NIE DOTARŁ DO OJCZYZNY

Wagner wypłynął w tę podróż w 1932 roku z Gdyni. Do ojczyzny nigdy nie dotarł. Po prostu nie mógł do niej wrócić po wojnie. Nie chciał wracać do Polski rządzonej rządzonej przez sowietów.

W marcu 2019 prezydent RP Andrzej Duda odznaczył go orderem Polonia Restituta. Medal ten odebrała jago stryjeczna wnuczka Olimpia Dębska. To odznaczenie czekało na niego od lat. 

Właśnie to odznaczenie, nadane mu przez wojewodę pomorskiego Dariusza Drelicha, było istotne w całej tej podróży szlakiem Wagnera. Podróży zatytułowanej Pasja i Niepodległość. W ten główny rejs przez Ocean Atlantycki chcemy wyruszyć 11 listopada 2019. Młody żeglarz wypływając w swój 7-letni rejs dookoła świata też myślał o Polsce, która wolna i niepodległa wreszcie mogła coś znaczyć. Bandera polska za jego sprawą dotarła prawie na wszystkie kontynenty. I tak naprawdę to właśnie polska flaga odegra tu kluczową rolę. Ale o tym w kolejnych relacjach, za kilka tygodni.

ZAKUPY, PORZĄDKI I PODZIAŁ RÓL

Na razie wracamy do Porto, bo tu właśnie stacjonuje jacht, na którym zamierzamy wyruszyć w rejs. Do Mariny dojechaliśmy z lotniska prywatnym uberem. Dzięki pomocnej aplikacji jesteśmy w ciągu 15 minut za kilka euro na jachcie. W Marinie jest wszystko: prąd, woda pitna, bezpieczeństwo, toalety, internet itp.

Najpierw kawa, bo lot przez Londyn od 6 rano do 14 z przesiadką nie był może zbyt trudny, ale temperatura około 30 stopni i zarwana noc dają się we znaki. Szybko jednak dostajemy zadania do wykonania i ruszamy w miasto po zakupy. Dwa kartony z suchym prowiantem i wodą głównie trafiają na jacht. Układamy to wszystko w specjalnych lukach jak rozkazał kapitan. Po drodze szybka jajecznica. Tu popis daje Stefan – nasz radiowy realizator dźwięku. Ja miałam tylko na koniec przypilnować, żeby się nie przypaliła. I jak łatwo się domyśleć pech chciał…

Po szybkim posiłku tzw. porządek na jachcie, podział ról i uwagi od kapitana. Potem wszyscy decydujemy, żeby jednak zobaczyć słynną starówkę, dworzec, kościoły, strome uliczki i usłyszeć fado. Nawet jeśli wszyscy tu śpiewają fado, to królowa fado jest jedna. W sobotę jednak jej tu nie było. Ale zaśpiewa w Gdańsku 23 października na Ołowiance.

Mariza już zawsze będzie kojarzyła mi się z Porto. Tak jak Wagner kojarzyć mi się będzie z morzem, wolnością i młodością, choć nie wiem czy słyszał fado, gdy rzucił tu cumy. Wiem, że miał niewiele więcej niż 20 lat.

SE CATEDRAL

Porto jest przepiękne. To dla mnie przede wszystkim katedra, Sé Catedral, znana także jako Sé do Porto – katedra rzymskokatolicka pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Jest to świątynia obronna o potężnych i wysokich murach. Pierwotnie budowla romańska została przebudowana w XVIII wieku w stylu barokowym. Idziemy, robimy zdjęcia, podziwiamy.

SAO BUENTO

Już podczas lotu samolotem nazwa tej stacji kolejowej przewija się wielokrotnie. Jej historia związana jest z klasztorem Mosteiro de São Bento de Avé-Maria, który pochodzi z XVI wieku. Przez kolejne stulecia był niszczony i w końcu w XIX wieku popadł w całkowitą ruinę.

Po wejściu na stację zobaczycie tysiące płytek azulejos, zdobiących wnętrze stacji São Bento. Ich autorem jest Jorge Colaço. Powstały w 1905-1916, a wyprodukowano je w fabryce Fábrica de Sacavém. Największe wrażenie robi misterność wykonania i kunszt artysty.

Wracamy uberem już wieczorem pod mostem Ludwika I. Łączy Porto z miastem Vila Nova de Gaia. Przebiega on nad rzeką Douro. Most bardzo szybko stał się jednym z symboli miasta. W momencie ukończenia był najdłuższym tego typu obiektem na świecie. Warto zobaczyć. Choć na zdjęciach.

WZDŁUŻ BRZEGU EUROPY

Jednak to nie zabytki Porto zajmują moją głowę. Wagner pewnie gdzieś tu się przechadzał ze swoim kolegą Rudolfem Korniowskim, zanim wyruszył w dalszą drogę do Dakaru. Był koniec października, jak zdecydował się żeglować wzdłuż kontynentu, zawijając m.in. do La Rochelle i Bayonne we Francji. Nie wiem, czy planował wizytę w Porto.

W hiszpańskim Santander skończyły mu się pieniądze. Nikt tego nie przewidział. Trzeba było coś wymyślić. Rudolf miał talent. Zaczął malować pocztówki. Zarobili trochę grosza, dzięki czemu dopłynęli do Vigo, a później do Porto. Byli tu do połowy grudnia. Potem „Zjawa” wypłynęła do Lizbony i tam dołączył do załogi niejaki Frydson – pracownik polskiego konsulatu.

KIERUNEK AFRYKA

W Nowy Rok żeglarze pożegnali Lizbonę i zawinęli do Faro. Pierwszym afrykańskim portem był Rabat, następnym Casablanca, gdzie „Zjawa” została wystawiona na ląd i dzięki pomocy francuskiej marynarki wojennej wyremontowano ją. Tutaj też miało miejsce spotkanie z ówczesną wielką, żeglarską sławą – Alainem Gerbault, który na nowo zbudowanym jachcie „Alain Gerbault” płyną na wyspy Pacyfiku. 22 lutego „Zjawa” ruszyła na południe. Dopłynęła do Mogadoru, Portu Etienne i na koniec do Dakaru.

Przypominając sobie tę historię myślę o Wagnerze, który też chyba patrzył na katedrę lub na kościół wybudowany przez Franciszkanów w Porto. Wznieśli go w 1244 roku i był dedykowany św. Franciszkowi z Asyżu. Igreja de São Francisco – tak brzmi portugalska nazwa tego kościoła. Wiem, że Wagner był bardzo wierzący. Opowiedziała mi to jego bratanica, gdańszczanka pani Barbara. Jesteśmy umówione na witomińskim cmentarzu, bo to tam rodzina zdecydowała się pochować Władysława Wagnera.

Zastanawiam się jeszcze, czy będąc tu, Wagner również słuchał fado na jednej z przepięknych uliczek Porto albo Lizbony? Tylko taki rodzaj muzyki pasuje mi do romantycznej postaci tego młodego Polaka, który bez kompasu i busoli zdecydował się opłynąć świat.

Anna Rębas

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj