Wyrzucenie ponad 600 kilogramów odpadów rybnych w lesie nie miało niszczącego wpływu na środowisko. Tak ocenił biegły, który na zlecenie prokuratury badał zdarzenie niedaleko miejscowości Chociński Młyn w powiecie chojnickim.
Pod koniec stycznia 2020 r. na terenie Nadleśnictwa Przymuszewo leśnicy natrafili na stertę rybich odpadów. Doliczono się wtedy ich ponad 600 kilogramów. Zajmowały obszar prawie 6 metrów kwadratowych.
NIE MIAŁ GDZIE USUNĄĆ ODPADÓW – WYBRAŁ LAS
Jak ustaliła policja, w okresie świątecznym odpadów pozbył się 34-letni przedsiębiorca z Chojnic. Mężczyzna przyznał się i tłumaczył funkcjonariuszom, że resztki ryb przekazywał do jednej z ferm zwierząt futerkowych. Gdy w święta nie mógł tego zrobić, porzucił wszystko w lesie. Liczył, że odpady zje leśna zwierzyna, a to, co zostanie – rozłoży się.
Sprawą zajęła się prokuratura. Powołano biegłego, który miał ocenić, czy zachowanie przedsiębiorcy mogło być szkodliwe dla środowiska. Specjalista uznał, że nie było.
OPINIA BIEGŁEGO
Prokurator Rejonowy w Chojnicach Michał Orłowski powiedział Radiu Gdańsk, że według opinii biegłego mężczyzna dopuścił się wyłącznie wykroczenia. – Odpady rybne nie zagrażały życiu i zdrowiu wielu ludziom, także nie miało wpływu na środowisko. Ponadto biegły stwierdził, że zachowanie sprawcy nie obniżyło jakości wody oraz powietrza. To zachowanie nie spowodowało też zniszczenia szaty roślinnej – mówi prokurator.
ŚLEDZTWO TRWA
Michał Orłowski dodał, że postępowanie w sprawie zanieczyszczenia lasu nie zostało umorzone i nadal prowadzone jest w sprawie. Nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Posprzątanie lasu przez prywatną firmę kosztowało ponad 800 złotych
Paweł Drożdż/pb