Po pijanemu wypłynął w morze i postawił na nogi służby ratunkowe. 66-letni sternik zgłosił, że kobieta, która rzekomo była z nim na pokładzie, wypadła za burtę. Akcja poszukiwawcza trwała ponad 3 godziny – okazało się, że mężczyzna pływał sam. Będzie odpowiadał jak pijany kierowca.
Usłyszy zarzut sterowania jednostką pod wpływem alkoholu. 66-latek straci też uprawnienia sternika. Na razie trzeźwieje w policyjnej celi. W środę podczas zatrzymania wydmuchał ponad dwa promile alkoholu.
NA POMOC RUSZYŁ ŚMIGŁOWIEC
Akcja na morzu rozpoczęła się po 19:00. Mężczyzna wysłał sygnał SOS, więc na pomoc ruszyły śmigłowiec Marynarki Wojennej i statki SAR. Przez trzy godziny ratownicy patrolowali akwen Zatoki Gdańskiej. Nikogo w wodzie nie znaleźli. Ustalili, że nikt za burtę nie wypadł, bo mężczyzna płynął sam. Jego jacht odholowano do przystani w Górkach Zachodnich. A sprawą zajęła się policja.
Mężczyzna nie zostanie obciążony kosztami akcji, bo jak powiedział nam rzecznik SAR – Rafał Goeck, nie ma przepisów, które by na to pozwalały. Mężczyźnie grozą 2 lata więzienia.
Grzegorz Armatowski/tgr