Związkowcy z Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej grożą sporem zbiorowym władzom firmy. Zakładowa „Solidarność” protestuje przeciwko „cichemu nakazowi” zdalnej pracy zatrudnionych w firmie osób. Zdaniem związkowców to oszczędzanie kosztem pracowników. Twierdzą, że firma chce wynająć bądź sprzedać nieruchomości przy ulicach Białej i Brzozowej, w których dotąd były biura. – To nieuczciwe budowanie kapitału – mówi Stanisław Kotyński, przewodniczący związku NSZZ „Solidarność” w GPEC.
– Nie zgadzamy się na takie traktowanie naszych pracowników. Wszyscy wiemy, jak to działa. Część pracowników jest zmuszona do pracy zdalnej, a my prowadzimy usługi i nie możemy ich wszystkich udzielać z domu – mówi Stanisław Kotyński, przewodniczący związku NSZZ „Solidarność” w GPEC.
Do związku zgłaszają się kolejne osoby, które są nakłanianie do pracy zdalnej. Proszą o pomoc.
GPEC: NIE MA PRZESŁANEK DO SPORU
Całkiem inne spojrzenie mają na to władze GPEC. – O pracy zdalnej decyduje pracownik, zwracamy także koszty. Wszyscy, którzy nie chcą pracować zdalnie, otrzymują własne biurko w jednej z lokalizacji Grupy GPEC w Gdańsku. Pracodawca pokrywa z nawiązką wszystkie koszty, związane z pracą zdalną. To łącznie niemal 1,5 tys. zł brutto w pierwszym roku pracy zdalnej na pracownika – mówi Jadwiga Grabowska, rzecznik prasowa GPEC.
Na tę kwotę składa się zwrot kosztów pracy w domu (energia elektryczna, woda), równowartość benefitów, takich jak darmowe kawa, owoce, mleko, które pracownicy dostawali w biurze, oraz środki na organizacje przestrzeni pracy w domu. O skorzystaniu z pracy zdalnej decyduje sam pracownik. W ocenie GPEC nie ma przesłanek do wejścia w spór zbiorowy, tym bardziej że projekt pracy zdalnej jest tylko dla chętnych pracowników i opiera się na dobrowolnych decyzjach.
Władze GPEC cały czas rozmawiają ze związkami zawodowymi.
NIEMIECKI KAPITAŁ
Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej zostało przekształcone w styczniu 1992 roku, stając się spółką, zarządzaną przez Gminę Miasta Gdańsk. W 2004 roku sprzedano niemal 75 proc. kapitału zakładowego Stadtwerke Leipzig GmbH z siedzibą w Lipsku. Teraz jest to prawie 83 procent.
Dwa lata temu Polska Grupa Energetyczna za odkupienie niemieckich większościowych udziałów w GPEC zaproponowała 185 milionów euro. Lipski ratusz uznał jednak tę ofertę za zbyt niską i nieopłacalną. Powód? Gigantyczna dywidenda, wpływająca rok w rok do miejskiej kasy Lipska i perspektywa wzrostu zysków. Jak podaje Gazeta Gdańska, gdańszczanie co roku zasilą komunalne usługi w Lipsku kwotą oscylującą wokół 14 milionów euro. Tyle uzyskuje komunalna Stadtwerke Leipzig GmbH, którego roczne obroty przekraczają 4 mld euro „czystej” gotówki z dywidendy.
Podobnie rzecz ma się z Saur Neptun Gdańsk. Firmę-córkę francuskiej spółki Saur utworzono pomiędzy Saur (51 proc. udziałów) a miastem (49 proc. udziałów).
Maciej Naskręt