Miniona noc w Mińsku była bardziej brutalna od poprzedniej. Tak zamieszki po wyborach na Białorusi opisuje dziennikarz „Nowej Europy Wschodniej”. Wojciech Wojtasiewicz od tygodnia śledzi sytuację w tym kraju. Jak mówił naszemu reporterowi, regularna bitwa trwała do późnej nocy.
– Milicja jest jeszcze bardziej brutalna i agresywna. Wyłapywani są nawet przechodnie, co rodzi jeszcze większą wściekłość opozycjonistów. Wczoraj mieliśmy do czynienia z czymś na kształt wojny partyzanckiej. Wiele osób jest rannych – opowiada Wojtasiewicz.
Skalę wydarzeń w Mińsku może pokazać fakt, że nie ma już miejsc na komisariatach i w więzieniach. Wczoraj, z uwagi na obłożenie w aresztach, zaprzestano wyłapywania demonstrujących.
CO NAJMNIEJ JEDNA OFIARA ŚMIERTELNA
Wiadomo, że w starciach zginął młody człowiek. „Władze uważają, że sam sobie jest winien, ponieważ w ręku wybuchło mu coś w rodzaju granatu, czym chciał wrzucić w kierunku służb porządkowych. Według opozycji było na odwrót. Obawiam się, że to mogła być niejedyna ofiara. W tak ostrych walkach ktoś mógł stracić życie – opowiada dziennikarz.
Według medialnych informacji podczas zamieszek w Mińsku rannych zostało kilkaset osób. W szeregach opozycji istnieje obawa, że państwo do stłumienia zamieszek może użyć wojska.
Sebastian Kwiatkowski/fj