Od wielu lat część mieszkańców Gdańska boryka się z uciążliwym smrodem z zakładu utylizacyjnego w Szadółkach. Urzędnicy obiecywali, że z czasem problem będzie mniejszy, a jednak przybiera na sile. W związku z tym postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i zainicjować akcję „Pytamy o Szadółki!”. W imieniu gdańszczan codziennie będziemy przesyłać do biura prezydent miasta pytania w tej sprawie.
Gdy w ramach radiowego konkursu poprosiliśmy słuchaczy, by wymyślili nowe nazwy dla dzielnic Gdańska, nietrudno odgadnąć, której z nich dotyczyły propozycje „Smrodółki” lub „Gdańsk Aromat”. Choć te pomysły z pewnością niejedną osobę rozbawiły, mieszkańcom okolic Szadółek nie jest do śmiechu. Nie mogą wychodzić wieczorami z dziećmi na spacer czy otwierać okien, ponieważ fetor jest nie do wytrzymania.
(Graf. Radio Gdańsk/Olena Szczepanik)
Jak informuje Stowarzyszenie Sąsiadów ZU Gdańsk Szadółki, przyjmuje się, że substancje odorotwórcze nie powinny być wyczuwalne już w odległości 500 metrów od składowisk, a w tym przypadku nieprzyjemny zapach roznosi się nawet na kilka kilometrów. Ostatnio Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska po interwencyjnej kontroli ukarał przedstawiciela zakładu utylizacyjnego mandatem. Trwa też kontrola w drugiej spółce odpowiedzialnej za wymianę gruntów po byłym wysypisku pod budowę spalarni. Gdańszczan zaś nurtuje, jak długo będą jeszcze żyć w takich warunkach.
W związku z tym rozpoczynamy akcję „Pytamy o Szadółki!”. W jej ramach codziennie będziemy wysyłać pytanie do biura prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, chcąc dowiedzieć się, jakie działania podjęto lub planuje się podjąć, aby zaradzić problemowi. Odpowiedzi urzędników będziemy publikować codziennie na naszej stronie internetowej i w mediach społecznościowych.
am