Rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata – taki wyrok usłyszał Stsiapan S., oskarżony o oddanie strzałów w budynku Thomson Reuters w Gdyni. Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił apelację obrońcy Białorusina oraz prokuratury i w całości utrzymał wyrok sądu pierwszej instancji.
Mężczyzna początkowo miał zarzut usiłowania zabójstwa, ale prokuratura zmieniła go na narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Sąd uzasadniając wyrok, stwierdził, że wyrok w niższej instancji jest słuszny, bo zachowanie oskarżonego było nieadekwatne do sytuacji i nie można tu mówić o obronie koniecznej.
NIEWIARYGODNE WYJAŚNIENIA
– Podstawą ustaleń oraz rekonstrukcji zdarzenia winny być zeznania pokrzywdzonego. Został on przesłuchany w godzinę po fakcie, a więc zeznania złożył spontanicznie, ze wszystkimi szczegółami. Zeznania nie były jeszcze dotknięte przemyśleniami świadka ani też sugestiami innych osób – powiedziała sędzia Ewa Koperska-Kuc.
Sąd podkreślił, że wyjaśnienia Stsiapana S. o tym, że działał w obronie koniecznej są niewiarygodne.
– Takiej wersji przeczy głównie pierwsza faza tego wydarzenia. Oskarżony, w momencie, kiedy zobaczył pokrzywdzonego miał świadomość tego, że osoba, która bierze do ręki futerał z jego bronią, nie jest dla niego całkowicie obca. To nie był człowiek z ulicy. Oskarżony znał pokrzywdzonego, widywał go w gmachu. Nie było w nim żadnych znamion agresji czy nerwowości. Nie było powodu zatem twierdzić, że pokrzywdzony chciał dokonać zaboru broni. Oskarżony zachował się nieadekwatnie do sytuacji. Użył broni w pomieszczeniu niedużym i zamkniętym. Na pokrzywdzonego spadło w tym momencie realne niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia – mówiła Koperska-Kuc.
ROZCZAROWANIE OBRONY
Obrońca oskarżonego adwokat Jan Suchanek mówi, że wyrok jest dla niego zaskoczeniem.
– Jesteśmy nieco rozczarowani tym rozstrzygnięciem. Sytuacja była niezwykle dynamiczna i wydaje mi się, że trudno w takiej sytuacji zachować zimną krew – mówił Suchanek.
– Moim zdaniem należy być zadowolonym z faktu, że sąd potwierdził, iż okoliczności ustalone przez sąd pierwszej instancji są prawidłowe – dodał prokurator Sławomir Dzięcielski.
Wyrok jest prawomocny. Oskarżonego nie było na jego ogłoszeniu.
Grzegorz Armatowski/PAP/ako