Są zarzuty dla rodziców dwumiesięcznego dziecka, które w ciężkim stanie trafiło do jednego z gdańskich szpitali. Policję zawiadomili lekarze, którzy podejrzewali, że niemowlę mogło zostać pobite. Okazało się, że było w samochodzie, który uczestniczył w wypadku. Za kierownicą siedział ojciec, który ma zakaz prowadzenia pojazdów.
30-letni mężczyzna dostał cztery zarzuty: nieumyślnego spowodowania wypadku i nieumyślnego spowodowania obrażeń ciała u dziecka, zagrażających jego życiu. Odpowie też za narażenie małego Gracjana na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, nieudzielenie mu pomocy po wypadku oraz prowadzenie samochodu mimo sądowego zakazu. Obowiązuje on do 18 stycznia przyszłego roku.
25-letnia matka chłopca odpowie za narażenie syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz nieudzielenie mu pomocy po wypadku. Oboje przyznali się do winy, a prokurator zastosował wobec nich policyjny dozór – poinformowała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
UCIEKLI Z MIEJSCA WYPADKU
Śledczy ustalili, że rodzina jechała samochodem. Na wysokości wiaduktu PKP przy politechnice ojciec stracił panowanie nad kierownicą. Auto uderzyło w barierki. Dziecko doznało licznych obrażeń głowy, bo było w nosidełku, które niewłaściwie zabezpieczono. Rodzice nie wezwali jednak pogotowia, tylko oddalili się z miejsca wypadku. Gdy stan dziecka pogarszał się, matka poszła z nim do szpitala. Nieoficjalnie wiadomo, że dwumiesięczny noworodek jest w śpiączce farmakologicznej w ciężkim stanie.
Ojcu dziecka grozi 8, a matce 5 lat więzienia.
Grzegorz Armatowski/mk