Prokurator wniósł o wyłączenie z rozprawy protokolantki za maseczkę ze znakiem Strajku Kobiet. „To nie jest miejsce wyrażania poglądów”

Do niecodziennej sytuacji doszło w czwartek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku podczas procesu b. prezesa Grupy Lotos Pawła Olechnowicza ws. zadośćuczynienia od Skarbu Państwa. Prokurator wniósł o wyłączenie z rozprawy protokolantki, która miała na twarzy maseczkę z błyskawicą, znakiem Strajku Kobiet.

Swój wniosek o wyłączenie protokolantki, powołując się na jeden z przepisów kodeksu postępowania karnego, prokurator Remigiusz Signerski wniósł na początku rozprawy. Protokołująca na komputerze przebieg rozprawy kobieta miała na twarzy czarną maseczką ochronną ze znakiem czerwonej błyskawicy.

– Pani protokolant ma maseczkę z emblematem ogólnopolskiego Strajku Kobiet, który jest ruchem o charakterze politycznym. Sala sądowa nie jest miejscem do wyrażania swoich poglądów politycznych – oświadczył prokurator.

INNY SPOSÓB ROZWIĄZANIA TEJ SYTUACJI

Do wniosku odniósł się pełnomocnik powoda Janusz Kaczmarek.

– Ja nie wiem, czy protokolant ma takie, czy inne poglądy. Nie wiem, czy ta maseczka jest elementem wyrażania tych poglądów na zewnątrz. Czy jest to może maseczka, która akurat znalazła się na stole protokolanta. Może wystarczyłoby zdjąć tę maseczkę i zamienić na inną – powiedział adwokat.

DECYZJA SĄDU

Sędzia Andrzej Haliński postanowił, że wniosek prokuratora rozpozna na oddzielnym posiedzeniu. – Sąd nie ukrywa, że ten wniosek jest dla sądu na tyle świeży, że musi się nad tą kwestią zastanowić – wyjaśnił.

Prokurator przyznał, że decyzja sądu nie jest dla niego satysfakcjonująca. – Zgodnie z przepisami taki wniosek powinien być rozpoznany niezwłocznie, czyli na tym samym terminie rozprawy. Złożony przeze mnie wniosek wskazuje na wątpliwości co do wewnętrznej, subiektywnej bezstronności protokolanta. Sąd tę sytuację wydłuża umożliwiając protokolantowi wykonywanie dalej swoich czynności – ocenił Remigiusz Signerski.

MANIFESTOWANIE POGLĄDÓW

Prokurator zaznaczył, że nie ma żadnych uwag co do ubioru protokolantki.

– To kwestia zastrzeżeń do faktu manifestowania swoich poglądów na sali rozpraw; miejscu, które powinno być całkowicie apolityczne. W przypadku protokolanta zachodzą takie same okoliczności wyłączenia z udziału w sprawie, jak do sędziego – wyjaśnił Remigiusz Signerski.

NASTĘPNA ROZPRAWA

Czwartkowa rozprawa trwała kilkanaście minut, ponieważ sąd nie otrzymał jeszcze dokumentacji lekarza psychiatry, z którego porad korzysta b. prezes Grupy Lotos. Następną rozprawą wyznaczono na 19 lutego.

Paweł Olechnowicz (zgodził się na podanie danych personalnych – PAP) domaga się 100 tys. zł zadośćuczynienia od Skarbu Państwa za bezzasadne zatrzymanie na 48 godzin 29 stycznia 2019 r. Doszło do niego w Wadowicach (Małopolskie) w związku ze śledztwem Prokuratury Regionalnej w Gdańsku ws. wyrządzenia koncernowi paliwowemu znacznej szkody majątkowej.

W czerwcu 2019 r. Sąd Rejonowy w Gdańsku uznał, że zatrzymanie Olechnowicza było bezzasadne, choć było przeprowadzone prawidłowo. Po tym postanowieniu pełnomocnik b. szefa gdańskiej spółki Janusz Kaczmarek złożył wniosek do sądu o zasądzenie zadośćuczynienia. Prokuratura uważa, że wniosek jest zasadny, ale nie zgadza się z kwotą zadośćuczynienia.

PRZEBIEG PROCESU

Proces Olechnowicza przeciwko Skarbowi Państwa ruszył w sierpniu ub. roku. Na jego potrzeby sporządzono m.in. opinię, w której biegli lekarze psychiatra i psycholog uznali, że zatrzymanie miało negatywny wpływ na stan zdrowia b. szefa GL.

Pod koniec stycznia 2019 roku na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, oprócz Olechnowicza, zatrzymano jeszcze trzy inne osoby, w tym Tomasza S. – byłego współpracownika ministra PO Sławomira Nowaka, byłego radnego PO w Gdańsku i byłego prezesa siatkarskiego klubu Atom Trefl Sopot.

Całej czwórce postawiono zarzuty wiążące się z wyrządzeniem spółce Lotos SA znacznej szkody majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 246 tys. zł poprzez zawarcie w 2011 r. z jednym z podmiotów zewnętrznych, fikcyjnej umowy o świadczenie usług doradczych. Olechnowicz nie przyznaje się do tego zarzutu. Podejrzanym grozi do ośmiu lat więzienia.

 

PAP/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj