Jego cotygodniowy „Dzienniczek” ukazujący się przez kilkadziesiąt lat na łamach „Dziennika Bałtyckiego” był lekturą obowiązkową. Na rysunkach i komentarzach Zbigniewa Jujki wychowało się kilka pokoleń czytelników. Jeden z najwybitniejszych polskich rysowników satyrycznych został w piątek patronem gdańskiego tramwaju.
Uroczystość nadania imienia zmarłego przed kilkunastoma miesiącami karykaturzysty i dziennikarza nowej pesie jazz duo o numerze bocznym 1069 odbyła się w śnieżny ranek na pętli tramwajowej przy ul. Witosa. Wspólnie z bliskim Zbigniewa Jujki nazwę tramwaju odsłonili m.in. prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz, szef komisji kultury w Radzie Miasta Andrzej Stelmasiewicz oraz redaktor naczelny „Dziennika Bałtyckiego” Mariusz Szmidka.
Nie zabrakło również wnioskodawców, którzy zabiegali o ten patronat, reprezentowanych przez społeczniczkę Dorotę Kuś oraz przedstawicieli Agencji Reklamowej Grafito.
Z UŚMIECHEM PRZEZ GDAŃSK
Sylwetkę Zbigniewa Jujki przypomniał profesor Józef Borzyszkowski.
– Na tym miejscu powinien stać – i pewnie stałby, gdyby nie pandemia – pan profesor , stary przyjaciel pana Zbigniewa wędrujący z nim z uśmiechem przez Gdańsk. Natomiast ja również kłaniam się inicjatorom i decydentom, bo rzeczywiście takie towarzystwo w tramwaju jak pan Zbigniew Jujka to na pewno coś, co podnosi na duchu i pozwala wiele rzeczy przetrwać. Gratuluję inicjatorom i decydentom – mówił profesor.
POGODA DUCHA I NADZIEJA
W uroczystości uczestniczyła liczna rodzina Zbigniewa Jujki: żona Maria Aftanas-Jujka, córka i syn, siostry oraz wnuki i trzymiesięczny prawnuk.
– Bardzo serdecznie dziękujemy za tak miłe wydarzenie. Za to, że nasz tata ale też brat, mąż, dziadek i pradziadek, pozostanie i będzie jeździł po Gdańsku. Mam nadzieję, że będzie rozweselał, wywoływał pogodę ducha nie tylko wśród gdańszczan, ale niebawem znów wśród turystów, którzy będą mogli tramwajami gdańskimi, w tym też tramwajem Zbigniewa Jujki jeździć – mówiła Alicja Grochowska, córka patrona.
– Zbyszek był człowiekiem niezwykłym, który nie potrafił nie pracować. Był tytanem pracy. Jak już zachorował, martwił się co to będzie, jak już nie będzie mógł rysować. Cześć mu i chwała – mówiła żona Zbigniewa Jujki.
Anna Bobrowska/Agencja KFP/pb