Deptak w Kartuzach, wart 2 mln zł, jest jak lodowisko. Mieszkańcy oburzeni, burmistrz tłumaczy: „Mogliśmy przesadzić” [SOS REPORTERZY]

20210217 090136

Deptak w Kartuzach jak lodowisko. Jest bardzo ślisko i niebezpiecznie. Niestety są też wypadki. Niedawno starszy mężczyzna przewrócił się i rozbił głowę. Przechodnie boją się tam chodzić i apelują o pomoc.

Złośliwi mówią, że to bezpłatne lodowisko w centrum Kartuz. Tu jednak nie ma się z czego śmiać. – Deptak wygląda bardzo źle. Byłem tam wczoraj, gdy padał śnieg. Miałem problem z utrzymaniem się na nawierzchni. Nic dziwnego, że piesi narzekają – powiedział nasz reporter.

 

(Fot. Radio Gdańsk/Grzegorz Armatowski)

 

„PO PROSTU DRAMAT”

– Raz się już przewróciłam i prawie zabiłam. Jest po prostu dramat – stwierdza jedna z mieszkanek. – Tutaj trzeba mieć nabite gwoździe czy łańcuchy albo popiołem przed sobą sypać – komentuje kolejna osoba. – Po co w góry wyjeżdżać, skoro tutaj można jeździć? – dodaje mieszkaniec.

– Rozjeżdżają się nogi, ale ja akurat miałem do czynienia z narciarstwem, więc jakoś sobie radzę. Mimo sprzeciwów i apeli o rozwiązanie tej sytuacji, to władza jest nieomylna i wie najlepiej. Te płyty gresowe, które tutaj położono, są fatalne. W pierwotnym projekcie miała być kostka granitowa – tłumaczy radny Kartuz Andrzej Pryczkowski.

CHARAKTERYSTYCZNA SZAROŚĆ

– Ten styl miał być zachowany. I co mamy? Sztuczna płyta, trochę granitu na rynku, beton. Chodziło o zachowanie stylu Kartuz, bo ta szarość była charakterystyczna. Nie wiem, co spowodowało zmiany. Spójrzmy, jak się wszyscy poruszają – ręce rozłożone, nogi ugięte, byle utrzymać się w pozycji, która pozwoli im nie upaść. A żarty byłyby dobre, gdyby za tym nie stały duże pieniądze. Ile? Nie wiadomo. Jako radni próbowaliśmy się tego dowiedzieć – wyjaśnia Pryczkowski.

– To jest szczyt góry lodowej. Te płyty są położone na beton. W tej ulicy idą wszystkie instalacje. Jeżeli cokolwiek się stanie, to będzie problem. Wpadliśmy w poślizg, wyrzucając takie pieniądze – dodaje.

 

CO NA TO BURMISTRZ?

Burmistrz Mieczysław Gołuński tłumaczy, że robi wszystko, aby problem, a właściwie lodowisko usunąć. – Musimy dostosować obuwie, tak jak opony w samochodzie dostosowujemy do pogody. Sypiemy od kilku dni chlorkiem, który zupełnie inaczej się zachowuje. Jest szorstko, jest bezpiecznie – zapewnia.

 

 (Nagranie od Słuchaczki Radia Gdańsk)

 

BYŁY BŁĘDY. JEST ROZWIĄZANIE?

Zapytaliśmy burmistrza, czy był na deptaku. Odpowiedział, że pada śnieg i wszędzie będzie ślisko.

– Deptak był realizowany w ramach zadania rewitalizacyjnego. W niektóre dni są głosy, że deptak jest niebezpieczny, bo świeży śnieg mieli się pod nogami. Wydaje mi się, że i my ostatnio mogliśmy trochę przesadzić. Czyściliśmy deptak do samej płytki. Gdybyśmy zostawili go w śniegu, tak jak wszystkie chodniki w mieście, to pewnie byłoby lepiej. Osoba, która to montowała, stwierdziła, że nie ma szans, żeby się poślizgnąć. Stwierdziliśmy więc, że sól, którą sypaliśmy, powoduje taką śliskość. Chcę też powiedzieć, że robimy wszystko, żeby było bezpieczniej. Mam nadzieję, że nasze obecne działania będą skutecznie przeciwdziałały śliskości – tłumaczy Mieczysław Gołuński, burmistrz Kartuz.

„MAMA DEPTAKIEM NIE PÓJDZIE”

– Ja już się raz wywróciłam i myślałam, ze się zabiję. To jest dramat. Moja mama ma już zakaz chodzenia po deptaku. Trzeba być ostrożnym – ostrzegła reportera Radia Gdańsk kobieta spacerująca deptakiem.

Rewitalizacja kartuskiego deptaka kosztowała prawie 2 miliony złotych.

 

 

Zapraszamy także do współtworzenia audycji „SOS Reporterzy”. Masz temat dla naszych reporterów? Napisz do nas na adres: sosreporterzy@radiogdansk.pl.

 

Posłuchaj całej audycji:


Grzegorz Armatowski/ap

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj