Leszek Miller w liście do władz SLD skrytykował forsowane, jak ocenił, z pogwałceniem statutu partii, połączenie stronnictwa z Wiosną Roberta Biedronia. Poniżej przedstawiamy treść listu. Skrytykował także zachowanie Włodzimierza Czarzastego, określając je „wzorem ekwilibrystyki”. Poniżej prezentujemy treść pisma.
– Szanowne Koleżanki i Koledzy, w dniu 2 października 2020 roku występując jako Zarząd Krajowy Nowej Lewicy podjęliście uchwałę zobowiązującą posłów do Parlamentu Europejskiego w Grupie Socjalistów i Demokratów będących członkami Nowej Lewicy do podjęcia niezwłocznych działań w celu utworzenia wspólnej delegacji z posłami Wiosny Roberta Biedronia. Siłą rzeczy treść tej uchwały nie dotyczyła Marka Belki, Włodzimierza Cimoszewicza i mnie, albowiem nie jesteśmy członkami Nowej Lewicy. Nie złożyliśmy deklaracji członkowskich ujawniając wolę przynależności do tej partii, co jest koniecznym warunkiem nabycia praw członkowskich. W moim przypadku dochodzi dodatkowy aspekt, jako że statut SLD – partii, do której należę wyklucza członkostwo w innej partii politycznej – możemy przeczytać w liście.
BEZPODSTAWNE DECYZJE
– Na skutek wspomnianej uchwały z delegacji SLD istniejącej od początku obecnej kadencji Parlamentu Europejskiego odeszło dwóch kolegów: Marek Balt i Bogusław Liberadzki. Pozostała większość: Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz i ja postanowiliśmy kontynuować naszą działalność w delegacji pod nazwą „Lewica dla Europy”.
Nikt z nas nie optował za rozwiązaniem istniejącej delegacji i nikt nie zgłosił też akcesu do delegacji Roberta Biedronia. Jest to o tyle istotne, że kwestia organizowania się posłów w delegacje narodowe w Grupie S&D stanowi wyłączną kompetencję posłów tej samej narodowości. Żaden przepis regulaminu Grupy nie przyznaje w tej mierze uprawnień organom statutowym partii krajowych. Zatem decyzje władz partii dotyczące tworzenia czy rozwiązania delegacji narodowych z pominięciem stanowiska zainteresowanych posłów są bezpodstawne. Jednym słowem kwestia organizacji i funkcjonowania delegacji polskiej jest wyłączną kompetencją posłów-członków Grupy S&D wybranych z Polski. Ten punkt widzenia został podzielony przez kierownictwo Grupy S&D i w dniu 1 marca tego roku nasza delegacja została zarejestrowana – napisał Leszek Miller.
POŚPIECH I NIEUZASADNIONE DZIAŁANIE
– Pośpiech w tworzeniu delegacji Nowej Lewicy i wskazanie Roberta Biedronia przez Zarząd Krajowy SLD jako przewodniczącego jest o tyle nieuzasadniony, że do dziś nie doszło do utworzenia partii Nowa Lewica w wyniku zjednoczenia SLD i Wiosny. W lutym tego roku Wiosna Biedronia fetowała drugą rocznicę istnienia zaś Nowa Lewica, jej statut i symbol graficzny zostały wprawdzie wpisane do ewidencji partii politycznych prowadzonych przez Sąd Okręgowy w Warszawie, ale decyzja sądu zawisła w Sądzie Apelacyjnym i jest nadal nieprawomocna. Nowa Lewica i Wiosna są dalej odrębnymi podmiotami na polskiej scenie politycznej, przy czym Nowa Lewica pozostaje w oczekiwaniu na werdykt Sądu Apelacyjnego w Warszawie – przyznał Leszek Miller.
– Koleżanki i Koledzy, jest mi nad wyraz przykro, że delegacja SLD w Parlamencie Europejskim, która na początku kadencji liczyła pięć osób zmalała do trzech, przy czym kierownictwo Sojuszu uznaje, że Sojusz Lewicy Demokratycznej przestał istnieć. Szerzej na ten temat wypowiedziałem się w liście do Zarządu Krajowego SLD z dnia 7 października 2020 roku. Dziękuję bardzo za Wasze reakcje przesłane mi na piśmie i wyrażone w rozmowach telefonicznych. Rozumiem też pragnienie, aby pozostały one w dyskrecji biorąc pod uwagę atmosferę panującą wewnątrz partii – tłumaczył Leszek Miller.
POGWAŁCENIE PRZEPISÓW
– Nie pojmuję, dlaczego forsowane połączenie Wiosny i SLD dokonuje się przy pogwałceniu przepisów Statutu zamiast przy jego stosowaniu. Przybiera to chaotyczny i zarazem komiczny charakter jak wtedy, kiedy spotkanie w dniu 2 października 2020 rozpoczęło się jako posiedzenie Zarządu Krajowego SLD, a skończyło się jako zebranie Zarządu Krajowego Nowej Lewicy. Przy czym stan prawny na początku posiedzenia był dokładnie taki sam, jak na jego końcu. Anna Maria Żukowska straciła stanowisko rzeczniczki SLD w wyniku decyzji Zarządu Krajowego tej partii, ale na jej miejsce to samo gremium powołało rzecznika prasowego Nowej Lewicy, a nie SLD. Z kolei w Internecie dalej istnieje (kiedy piszę te słowa) aktualizowana strona SLD z wykazem inicjatyw programowych oraz składem władz, w tym z prezydium Zarządu Krajowego nie mającym umocowania w Statucie Sojuszu – czytamy w liście.
– Wzorem tej ekwilibrystyki jest Włodzimierz Czarzasty, który zależnie od potrzeb raz występuje jako przewodniczący SLD, a raz jako szef Nowej Lewicy. Kiedy jako szef SLD mówi o 23 tysiącach członków płacących składki pomija rzecz jasna fakt, że jego kadencja skończyła się 23 stycznia 2020 roku zaś on sam na zasadzie uzurpacji rozpoczął szósty rok czteroletniej kadencji. Kiedy zaś twierdzi, że stoi na czele Nowej Lewicy liczącej te same 23 tysiące członków to oprócz tego, że jak dotąd nie został na to stanowisko wybrany ignoruje fakt, że zgodnie ze statutem Nowej Lewicy członkostwo w tej partii nabywa się po złożeniu pisemnej deklaracji członkowskiej. Statut nie przewiduje odstępstw od tej reguły zarówno w odniesieniu do nowych członków jak i zrzeszonych w SLD, których Czarzasty chciałby automatycznie zapisać do Nowej Lewicy nie licząc się z ich wolą i osobistymi decyzjami. Wzór deklaracji członkowskiej został przesłany do instancji SLD w październiku ubiegłego roku, gdzie spotkał się z minimalnym zainteresowaniem – przyznał Leszek Miller.
PRZYSZŁOŚĆ EUROPY
oprac. ap