Charakteryzują się żółtymi dziobami i resztkami puchowego upierzenia. Podlotki, bo o nich mowa, pojawiają się wiosną. To młode ptaki, które dopiero uczą się ptasiego życia. Często ludzie zabierają je, by im pomóc, choć tak naprawdę szkodzą.
Podlotki często w ogóle nie boją się ludzi. Zwykle są hałaśliwe, a przy próbach lotu z gałęzi na gałąź wyglądają wyjątkowo nieporadnie.
Niestety, ludzie często zabierają je z naturalnego środowiska i udzielają „pomocy”, która wcale nie jest potrzebna. – Daj szansę ptasim maluchom na dzikie życie. Nie zabieraj ich ze świata, który znają – apeluje gdańskie zoo na swojej stronie w mediach społecznościowych.
JAK PRAWIDŁOWO POMÓC?
– Gdy znajdziemy podlotka na jezdni lub chodniku, możemy przenieść go na gałąź najbliższego drzewa lub krzewu, tam będzie bezpieczny. Nie obawiajmy się, że po takiej interwencji rodzice porzucą swoje potomstwo przez pozostawiony przez nas zapach. W przeciwieństwie do ssaków, ptaki posługują się głównie wzrokiem i słuchem, węch jest u nich słabo rozwinięty – tłumaczy gdańskie zoo.
– Jeżeli młody ptak faktycznie wymaga naszej interwencji, należy skontaktować się z odpowiednimi służbami. Zgodnie z przepisami prawa jest to urząd gminy czy urząd miasta, na terenie którego zwierzę zostało znalezione. Większość ptaków w Polsce jest objętych ochroną, dlatego pomocy powinna udzielić również regionalna dyrekcja ochrony środowiska. W większych miastach często sprawami dzikich zwierząt zajmuje się straż miejska. Można też zadzwonić po poradę do miejscowego lekarza weterynarii lub najbliższego ośrodka rehabilitacji zwierząt, instytucji, która profesjonalnie zajmuje się opieką nad potrzebującymi pomocy dzikimi zwierzętami – czytamy na fanpage’u facebookowym gdańskiego zoo.
Aktualna lista ośrodków rehabilitacji zwierząt znajduje się na stronie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska >>>TUTAJ.
Rysunek kosa pochodzi ze zbioru Ogrodu Zoologicznego w Bydgoszczy
(Fot. facebook.com/zoogdansk)
oprac. ap