Klub ze striptizem i wielotysięczne rachunki. Wizyta amerykańskich żołnierzy w Gdańsku zakończona skandalem

Dla amerykańskich żołnierzy niedawny pobyt w Gdańsku może oznaczać niemałe kłopoty. To miała być podnosząca morale wycieczka śladem miejsc, w których rozgrywała się II wojna światowa, a tymczasem wizyta przekształciła się w pijacką eskapadę zakończoną w klubie ze striptizem.

W jej wyniku oficer wykonawczy batalionu przepadł na noc bez wieści, karty kredytowe uczestników zdarzenia zostały obciążone wielotysięcznymi kwotami, a obecnie grozi im możliwość zakończenia kariery wojskowej.

DOPIERO TERAZ OFICJALNIE

O sprawie pisze portal „Stars and Stripes” zajmujący się tematyką amerykańskiej armii. W zdarzeniu, które miało miejsce jesienią ubiegłego roku, brał udział I batalion „No Mercy” 101. Dywizji Powietrznodesantowej, która przebywała w Europie na dziewięciomiesięcznej zmianie w ramach misji zapewniającej powietrzne wsparcie wzdłuż wschodniej i południowej flanki NATO. Pogłoski o wyczynach żołnierzy krążyły w dywizji od miesięcy. Dopiero teraz incydent oficjalnie wyszedł na jaw.

DWUDNIOWY WYJAZD DO GDAŃSKA

We wrześniu 2020 roku, chcąc poprawić współpracę i morale jednostki, batalion został wysłany na dwudniową wycieczkę do Gdańska, gdzie w 1939 roku Niemcy zaatakowali składnicę wojskową na Westerplatte i Pocztę Polską. W wyjeździe wzięło udział 40 amerykańskich żołnierzy. Pod koniec pierwszego dnia ekipa udała się na kolację do restauracji, by świętować 40. urodziny starszego sierżanta sztabowego. Niektórzy żołnierze krążyli między restauracją a innymi lokalami. Jak czytamy w raporcie ze śledztwa wojskowego, pod koniec wieczoru wielu z nich było już „mocno odurzonych” i około północy wrócili do swoich hoteli.

WIZYTA W KLUBIE NOCNYM

Pozostali postanowili bawić się dalej. W tym celu udali się do okrytego złą sławą klubu „Obsession” w centrum Gdańska. Informowaliśmy już o tym, że klienci skarżyli się tam na astronomicznie wysokie rachunki, które płacili za alkohol, twierdząc, że mogli być odurzani środkami podanymi w drinkach. Podobne wrażenia z wieczoru wynieśli żołnierze.

Jak wynika z raportu amerykańskiej armii, oficer wykonawczy batalionu major Matthew Conner opowiedział później swemu dowódcy, że podczas pobytu w klubie mógł mieć coś dosypane w szampanie, ponieważ zamówił wiele indywidualnych tańców, a striptizerki gryzły go w sutki, żeby nie zasnął i wielokrotnie przesuwały jego kartą kredytową przez czytnik. W trakcie drogi powrotnej z Gdańska miał pokazywać kolegom rachunki na 50 tysięcy – raport nie precyzuje, czy chodzi o kwotę w dolarach czy w złotówkach.

POSZUKIWANIA ZAGINIONEGO

Przygody majora Connera na tym się nie zakończyły. Nie wiadomo, w jaki sposób wydostał się z klubu, ale do rana nie stawił się w swoim hotelu. Nikt też nie mógł nawiązać z nim kontaktu. Dowódca wraz z batalionem musieli zorganizować wyprawę poszukiwawczą. Oficera znaleziono w końcu w innym hotelu. Conner był tak poważnie osłabiony, że odwołał wszystkie loty na następny tydzień. Powrót do kondycji zajął mu wiele dni.

ŚLEDZTWO ARMII

101. Dywizja Powietrznodesantowa zakończyła na początku kwietnia misję w Europie. Przeciwko dowódcom batalionu podjęto kroki administracyjne w celu ustalenia, czy nadal mogą służyć w armii. W zależności od decyzji śledczego sprawa zakończy się albo karą, albo sądem wojskowym. Jak podkreślono w raporcie, „wątpliwe jest nie tylko to, czy cel i zamiar (wycieczki) zostały osiągnięte”, ale podczas pobytu w Gdańsku oficerowie batalionu wykazali „uchybienia w ocenie i przywództwie”. Mogła zostać również „zagrożona gotowość bojowa”, ponieważ pilot z powodu niedyspozycji nie był zdolny do odbywania lotów.

am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj