Poseł na Sejm wspiera działkowców z Sopotu. „Wystosowałem pismo do prezydenta Karnowskiego”

Poseł na Sejm RP Kacper Płażyński wystosował pismo do prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Dopytuje w nim, dlaczego miasto zerwało porozumienie zawarte z Lasami Państwowymi dotyczące dzierżawy należącej do Lasów ulicy Reja. W wyniku fiaska rozmów, leśnicy w styczniu zablokowali ulicę Reja szlabanem. Mieszkańcy utracili dojazd do posesji oraz kilkuset ogrodów działkowych.

We wtorek poseł osobiście spotkał się z działkowcami, którzy opowiedzieli mu o swoich problemach. Zapewnił ich, że będzie nadzorował sprawę, a na ręce prezesa ogrodów przekazał kopię pisma skierowanego do prezydenta Karnowskiego.

MIESZKAŃCY PYTAJĄ POSŁA „CO PAN MOŻE ZROBIĆ?”

– Co my wszyscy możemy zrobić? Możemy społecznie naciskać, siłą też, nazwijmy to, autorytetu posła na Sejm Rzeczypospolitej. Wydaje mi się, że jest to sprawa naprawdę do rozwiązania dla dobra wszystkich. Nie widzę sensu, by tkwić w uporze. To potrzebne i Nadleśnictwu Gdańsk, i władzom samorządowym Sopotu, a przede wszystkim mieszkańcom. (…) Mówimy o kwotach, które patrząc na skalę, na liczbę mieszkańców zainteresowanych, nie powinny stanowić problemu – mówił poseł.

Polecił też mieszkańcom, by pozostawali w kontakcie z radnymi miasta, wskazując przy tym na radnego PiS Pawła Petkowskiego, który uczestniczył w spotkaniu.

„MILIONY NA MARINĘ, A NIE MA 34 TYSIĘCY NA DROGĘ?”

– Wybudowanie przystani jachtowej kosztowało miasto 70 milionów złotych. To było 10 lat temu. Teraz na obsługę, w tym odsysanie piachu, który zbiera się w wyniku jej wybudowania, wydaje się milion złotych rocznie. To są dziesiątki milionów złotych wydawane na ochronę bocznej ostrogi molo i obsługę mariny. Tutaj mówimy o kwocie 34 tysięcy złotych rocznie przy budżecie miasta sięgającym ponad 300 milionów złotych rocznie. To naprawdę promil – mówił radny Petkowski.

Mieszkańcy opowiadali posłowi o wypadkach, w czasie których problem z dojazdem do poszkodowanych, z uwagi na zamknięty szlaban, miała karetka pogotowia ratunkowego. Podkreślali też, że byli gotowi partycypować w koszcie dzierżawy drogi.

„CHCIELIŚMY PŁACIĆ, MIASTU ZOSTAŁOBY JUŻ NIEWIELE DO ZAPŁACENIA”

– Zaproponowaliśmy, że będziemy płacić, tak jak płacą mieszkańcy w innych częściach miasta po 60 złotych za identyfikatory, dzięki którym będziemy mogli tu wjeżdżać. Tu jest 350 działek, są jeszcze kolejne z Wybickiego. Wliczmy w to rodziny, to że niektórzy mają po dwa samochody na działkę, to by było ponad 25 tysięcy. Miastu zostałoby już niewiele do zapłacenia – mówił prezes ogrodów „Mickiewicza” Tadeusz Bendkowski.

CZY POLSKI ZWIĄZEK DZIAŁKOWCÓW MOŻE SAMEMU DZIERŻAWIĆ DROGĘ?

Na pytanie, czy Polski Związek Działkowców mógłby samemu dzierżawić drogę, odpowiedział obecny na spotkaniu Marcin Matyszkiewicz, inspektor w Okręgowego Zarządu PZD w Gdańsku:

– Nie ma takiej możliwości, skoro zgodnie z ustawą droga dojazdowa do rodzinnych ogrodów działkowych musi być zapewniona przez miasto. Tego oczekujemy. Podkreślam jednak, że nie jesteśmy stroną tego konfliktu. Staramy się aktywnie uczestniczyć, bo skutki tego konfliktu bezpośrednio nas dotyczą.

SOPOT ZGODZI SIĘ NA 12 TYSIĘCY ZŁOTYCH

Sopot deklaruje, że może zapłacić 12 tysięcy złotych rocznie za dzierżawę drogi, a nie jak tego chcą lasy 34 tysiące złotych. Konflikt pomiędzy samorządem i Lasami trwa od ubiegłego roku. Pod koniec ubiegłego miesiąca Lasy wezwały prezydenta miasta do mediacji sądowych, o czym szerzej piszemy, przedstawiając argumenty stron >>> TUTAJ. 

    

Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj