Dla jednych są ciekawostką przyrodniczą, inni widzą w nich zagrożenie. Dziko żyjące daniele od pewnego czasu pojawiają się przy węźle obwodnicy Trójmiasta na wysokości Matarni. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że zwierzęta spacerują przed ogrodzeniem, a nie za nim.
Na obecność danieli narzekają kierowcy piszący do Autopilota Radia Gdańsk. – Niebezpiecznie się zrobiło, bo ludzie zaczęli gwałtownie hamować. Patrzymy, a tu całe stado. Widać było, że zwierzęta były w panice. Wchodziły na płot – mówi pan Karol.
Problem jest znany zarówno leśnikom, jak i zarządcy trasy. Patrole policji i drogowców są przy węźle co kilka dni. Łukasz Plonus z Nadleśnictwa Gdańsk tłumaczy, że daniele przyciąga sól drogowa, a wchodzą, bo mają taką możliwość. – Przedostają się przez otwarte bramki ogrodzenia lub po prostu je omijają. Jednym ze sposobów byłoby przedłużenie siatki poza pas obwodnicy. Może to je zniechęci do przechodzenia dalej – sugeruje.
POMYSŁ DOBRY, GORZEJ Z WYKONANIEM
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad sceptycznie podchodzi do pomysłu przedłużenia siatki. – Pomysł jest dobry, ale trudno wykonalny – mówi Piotr Michalski z GDDKiA. – Płot w rejonie węzła Gdańsk Lotnisko jest bardzo daleko „wyciągnięty”, sięga prawie prawie ulicy Słowackiego. Niestety, nie możemy go przedłużyć, bo tam nasza jurysdykcja już się kończy. Reagujemy, kiedy jest taka potrzeba. Każdorazowo nasz patrol stara się przeprowadzić zwierzęta z powrotem na teren leśny – podkreśla.
Drogowcy dodają, że każde ogrodzenie gdzieś się kończy. Doskonale wiedzą o tym sąsiadujący z trasą działkowcy. – Płot jest dostawiony do tamtej drogi. Zwierzę jakiś rozum ma. Pójdzie wzdłuż płotu i wyjdzie tu, gdzie są wjazdy do lasu – mówią.
Niewykluczone, że pomoże Gdański Zarząd Dróg i Zieleni. – Nie wykluczamy tego. Taka inwestycja nie wymaga dużych nakładów finansowych. Nie jesteśmy pewni, czy to odniesie skutek, ale myślę, że warto spróbować z ogrodzeniem tymczasowym – deklaruje Mieczysław Kotłowski, szef GZDiZ.
WINĘ PONOSZĄ LUDZIE
W ocenie drogowców część winy ponoszą ludzie, którzy dokarmiają, a przynajmniej nęcą zwierzęta. Czasem czynią to w dobrej wierze. Sami przyznają się do zostawiania zbiorników z wodą albo jedzenia za płotem ogródków działkowych.
Urzędnicy deklarują, że będą rozmawiać o problemie.
Posłuchaj materiału naszego reportera: