Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz po raz kolejny budzi kontrowersje. Podczas wystąpienia w ramach obchodów 82. rocznicy wybuchu II wojny światowej na cmentarzu Ofiar Terroru Hitlerowskiego pod Pomnikiem Bohaterów wspomniała m.in. dramatyczną historię Obrońców Poczty Polskiej, w tym 10-letniej Erwiny Barzychowskiej. Pomyliła jednak zasadniczy fakt dotyczący okoliczności śmierci dziewczynki.
– Wspomnę najmłodszą, pierwszą cywilną ofiarę pierwszego września, Erwinkę Barzychowską, wychowannicę dozorcy Poczty Polskiej i jego żony. Zmarła cztery dni po odniesieniu obrażeń. Zmarła cztery dni po swoich 10. urodzinach, właśnie wskutek obrażeń doznanych podczas ataku na Pocztę Polską – mówiła Aleksandra Dulkiewicz.
Ten fragment wzbudził najwięcej emocji, ze względu na nieprawdziwe informacje dotyczące tragicznej śmierci dziewczynki. W rzeczywistości Erwina Barzychowska umarła po 50 dniach, nieleczona. Miała oparzenia II i III stopnia po tym, jak została podpalona przez Niemców.
PRZEMYSŁAW MAJEWSKI: „JAKO GDAŃSZCZANIE NIE MOŻEMY MYLIĆ TAKICH RZECZY”
– Nie ukrywam, że sytuacja, w której pani prezydent niestety nie zna historii Erwiny Barzychowskiej, która 1 września została podpalona razem z obrońcami Poczty Polskiej, jest czymś wstrząsającym. Tym bardziej my, jako mieszkańcy Gdańska, nie możemy o czymś takim zapominać ani takich rzeczy mylić – komentuje sprawę Przemysław Majewski, radny Gdańska z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
– Erwina cztery dni po ukończeniu 10 lat została tak dramatycznie, tak tragicznie potraktowana przez Niemców, a następnie przez 50 dni w męczarniach umierała. To jest też dla nas symbol pewnego heroizmu, sieroty, która została przygarnięta przez małżeństwo państwa Pipków. Myślę, że my jako gdańszczanie, powinniśmy pamiętać, nie mylić tej historii i kultywować ją, przekazywać następnym pokoleniom – dodaje Przemysław Majewski.
łp/ua