Rada Polityki Pieniężnej znów może podnieść stopy procentowe. „Jest szansa, że tym razem złotówka może się trochę wzmocnić”

We wtorek, 4 stycznia, czyli o kilka dni wcześniej niż zazwyczaj, ma zapaść decyzja Rady Polityki Pieniężnej. Prawdopodobnie będzie to kolejna podwyżka stóp procentowych. Jaki będzie mieć wpływ na kurs złotówki? Czy możemy spodziewać się wzrostu wartości naszej waluty. Między innymi nad tym zastanawiano się w audycji „Ludzie i pieniądze”.

Gośćmi Iwony Wysockiej byli Marek Lewandowski, rzecznik „Solidarności” oraz Robert Raszczyk, dyrektor w Brands Polska.

– Generalnie decyzje RPP zazwyczaj oceniane są jako mocno spóźnione i mimo, że co do zasady były to decyzje – wydawałoby się – racjonalne, to jednak przez to, że były podejmowane zbyt późno, okazywały się nieskuteczne. Ta duża podwyżka, która była ostatnio, teoretycznie powinna wzmocnić złotego. Ale zbiegła się w czasie z podwyżką stóp procentowych dolara przez Federalny Bank Amerykański. I to właściwie skonsumowało wszystkie potencjalne korzyści idące za wzmocnieniem się waluty. Na razie nie słychać sygnałów z otoczenia, że miałyby być podnoszone stopy procentowe innych walut. Jest więc szansa, że tym razem złotówka może się trochę wzmocnić. Ale byłem mocno zawiedziony po tej ostatniej dużej podwyżce stóp procentowych, bo wydawało się, że przynajmniej w relacji do franka szwajcarskiego złotówka się umocni, a niestety poszło to dokładnie w drugą stronę – argumentował Marek Lewandowski.

– Patrząc na pewne wykładniki, już wczoraj na giełdzie można było zauważyć, że kursy pewnych akcji, na przykład banków, dyskontują tę prawdopodobną dzisiejszą podwyżkę stóp procentowych. Ja uważam, że jeśli dojdzie do takiej podwyżki, to możliwe przełożenie na kurs złotówki wprawdzie będzie, ale bardzo krótkotrwałe – uważa z kolei Robert Raszczyk.

Prowadząca audycję i jej goście zastanawiali się także nad tym, z jakimi wyzwaniami rynek pracy będzie musiał się zmierzyć w tym roku.

– Myślę, że przede wszystkim będzie musiał się zmierzyć z rosnąca presją płacową, która wynika między innymi z niedoborów na rynku pracy. Chociaż ja uważam, że tych niedoborów nie ma. To, co muszą zrobić pracodawcy, to podnosić produktywność i inwestować w miejsca pracy. Jeśli spojrzymy, jak zorganizowana jest praca na Zachodzie, w krajach „starej piętnastki”, to tam pracownicy są bardziej efektywnie wykorzystywani. Oczywiście wykorzystywani nie w sensie potocznym, tylko ich potencjał jest bardziej racjonalnie konsumowany przez przedsiębiorców. U nas ciągle jeszcze tego niestety brakuje. Stąd tak ogromna presja na imigrantów, przede wszystkim z Ukrainy, ale też z Białorusi, którzy wykonują prace za stawki, za które nie chcą pracować Polacy. Ale ten potencjał tez się wyczerpuje, na dłuższą metę nie poprawi sytuacji na rynku pracy. A więc produktywność, produktywność, i jeszcze raz produktywność. To jest tak naprawdę klucz do trwałych zmian na lepsze – mówił Lewandowski.

– Niedobór pracowników na rynku jest dość spory. Chodzi mi tu o zainteresowanie szerokiego grona osób miejscami pracy. To nie jest tak, że pracodawcy nie potrzebują ludzi, albo że oni są nieproduktywni. To zupełnie nie tak. Jesteśmy podobno przed piątą falą pandemii i słyszymy już o bardzo katastroficznych scenariuszach, odnośnie wariantu omikron. Ale patrząc pod kątem gospodarczym, niektóre gałęzie tej gospodarki wydostają się z pułapki, podnoszą się i potrzebują ludzi do pracy. Natomiast tych ludzi nie ma. I widać to na szeroko zakrojonej akcji poszukiwania pracowników, gdzie jest bardzo dużo ogłoszeń, natomiast bardzo mało osób zgłasza się, wysyła swoje dokumenty, wysyła swoje CV. A więc tu jest ten niedobór. Niedobór szczególnie na naszym, rodzimym rynku: osób średniego i niższego szczebla – zaznaczył Raszczyk.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj