Były sytuacje, obijane słupki i czerwone kartki. Dziwny mecz Lechii, wynik hokejowy

Nz. Luis Fernandez 25.08.2023 fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

Lechia zagrała bardzo dziwne spotkanie w Sosnowcu. Przeważała w pierwszej połowie, stworzyła ogrom sytuacji, i „obijała” słupek oraz bramkarza, ale przegrywała do przerwy 0:2. Po przerwie szybko została skarcona za bierność w obronie, rywale mieli już zapas trzech goli i przeważali, ale… stracili dwa gole. W końcówce gdańszczanie grali w dziewiątkę i ostatecznie to gospodarze dokładali trafienia, wygrywając 5:2.

Tydzień poprzedzający spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec toczył się w się rytmie spekulacji i oskarżeń. Z jednej strony biało-zieloni wykazali  zainteresowanie napastnikiem Arki Karolem Czubakiem, z drugiej klub musiał odpierać zarzuty dziennikarza WP Szymona Jadczaka, który zarzucił Paolo Urferowi rosyjskie powiązania. Prezes Lechii zaprzeczył stawianym zarzutom w oficjalnym komunikacie klubowym i zapowiedział wytoczenie autorowi artykułu wytoczenie procesu.

DZIWNA POŁOWA

W takiej gorącej aurze Lechia wyruszyła do Sosnowca, gdzie było równie gorąco na murawie. Obie połowy miały dwa oblicza. W pierwszej Lechia przeważała, aktywni byli Camilo Mena i Luis Fernandez, ale żaden z nich nie potrafił wykorzystać dogodnych sytuacji. Hiszpan z rzutu wolnego uderzył nawet w słupek, oraz miał jeszcze szanse w polu karnym, ale dobrze w bramce Zagłębia spisywał się Mateusz Kos. Po drugiej stronie boiska Zagłębie wykorzystało większość, z tego co stworzyło. Wzorowa akcja dwójkowa Valencia – Camara – Valencia na 1:0, rozchyliła delikatnie worek z bramkami, który ostatecznie otworzył się w drugiej połowie. W międzyczasie jeszcze w pierwszej części gospodarze wyszli na prowadzenie 2:0, kiedy bramkę rodem z gry Fifa, po nieudanym przyjęciu Zielonki, zdobył Karwot.

DEKLASACJA I DOMINACJA

Jeśli pierwsza połowa była emocjonująca, to co powiedzieć o drugiej. Zagłębie weszło w nią z przytupem. Biliński dołożył gola na 3:0 przy bardzo biernej postawie lechijnych obrońców. Goście dowiedli, że nie są w stanie uzyskać stabilnej formy, że mecze euforyczne przeplatają kompletną destrukcją i tak też było w Sosnowcu. Gdy wzięli się za odrabianie strat, i zredukowali dystans do zaledwie jednej bramki (gole  Żelizki i samobójcza Machały) wydawało się, że jeszcze można wywieźć stamtąd remis. Ale to co udało się wypracować w ofensywie, szybko spaprali Lechiści w destrukcji. Dwie czerwone kartki dla Żelizki i Neugebauera i zdziesiątkowane siły w ostatnim kwadransie, pozwoliły miejscowym dołożyć jeszcze dwie bramki Trocia i Fabrego.

ODROBILI LEKCJĘ

Zagłębie zdobyło w ciągu 90 minut pięć bramek, jedną więcej od dorobku wypracowanego w poprzednich sześciu kolejkach. Wcześniejsze 4 trafienia sosnowiczanie wypracowali w 540 minut. W niedzielę wykorzystali wszystkie słabości Lechii, mieli też trochę szczęścia w pierwszej części, ale koniec końców zasłużenie wygrali. Pod wodzą nowego trenera Artura Derbina jeszcze nie przegrali, w dodatku grali w poprzedniej kolejce z silną w tym sezonie Odrą Opole.

A Lechia? Ma nad czym myśleć. Huśtawka nastrojów zafundowana w Sosnowcu, udzieliła się Luisowi Fernandezowi. Lider w pomeczowym wywiadzie dla Polsatu Sport nie przebierał w słowach, krytykując podejście Lechii do spotkania, głupio popełniane błędy i nierówność formy. Przed Szymonem Grabowskim na pewno więcej pytań niż odpowiedzi.

 

Zagłębie Sosnowiec – Lechia Gdańsk 5:2 (2:0).

Bramki: 1:0 Joel Valencia (17), 2:0 Meik Karwot (45+4), 3:0 Kamil Biliński (49), 3:1 Ivan Żelizko (76), 3:2 Mateusz Machała (79-samobójcza), 4:2 Adrian Troć (88), 5:2 Marek Fabry (90+2-wolny).

Żółta kartka – Zagłębie Sosnowiec: Sebastian Bonecki, Ołeksij Bykow. Lechia Gdańsk: Ivan Żelizko, Conrado, Andrei Chindris, Tomasz Neugebauer, Kacper Sezonienko. Czerwona kartka za drugą żółtą – Lechia Gdańsk: Ivan Żelizko (82), Tomasz Neugebauer (85).

 

Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków). Widzów: 7 097.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj