Luis Fernandez mógł uciszyć kibiców pryz Reymonta w Krakowie, ale nie utrzymał nerwów na wodzy i nie wykorzystał rzutu karnego w końcówce spotkania Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Hiszpan dostał jeszcze jeden prezent od losu wydłużając rywalizację o dodatkowe 30 minut. Ostatecznie Biała Gwiazda wygrała zasłużenie 2:1, eliminując Lechię z dalszej rywalizacji.
Trudno uniknąć analogii do 2018 roku obserwując ten mecz. To właśnie na stadionie przy Reymonta, w podobnie przeciętnym meczu, Lechia po nieprzeciętnej końcówce eliminowała w karnych Wisłę. Dalsze losy są historią z obrazków, stanowiąc jeden z najwzniślejszych momentów w dziejach klubu.
Wczesną jesienią a.d 2023 mogło być podobnie, a przynajmniej tak się wydawało w momencie udanej próby Luisa Fernandeza z rzutu karnego. To był prezent od losu i nieuwaga rywala, bo obiektywnie trzeba przyznać, że Lechia niewiele zrobiła, by sameu sobie stworzyć szansę do wyrównania. Na szczęście jest VAR – system bez którego dziś trudno soboie wyobrazić piłkę. Bo można się na niego kibicowsko gniewać, kiedy sędzia w Hiszpanii odwołuje karnego, nie widząc ułamkowego kontaktu piłkarza Mallorki ze stopą Lamine Yamala. Ale można też go brać pod niebiosa, w przypadku gdy sędzia Przybył nie widzi dwóch ewidentnych karnych. Bez kultury czasu, dokładnego obejrzenia tej sytuacji, mielibyśmy tylko lawinę złości w sieci, że Lechia została ograbiona z awansu. A tak nie tylko nie została ograbiona, ale też w uczciwej, sportowej rywalizacji przegrała, po zweryfikowanym błędzie gwizdkowego.
ZASŁUŻENIE, „Z EKSTRASEM”
I trzeba przyznać że to rywal sportowo był lepszy. Nie tylko w dogrywce, ale też w drugiej połowie, mając więcej opcji w ataku, grając mniej koronkowo, używając swoich skrzydeł. Lechia tego nie miała, nadal ognia w ofensywie brak, szczególnie gdy na pierwszy ogień idą Miłosz Kałahur i Łukasz Zjawiński. Bo więcej na ten moment mają do powiedzenia Bobcek z Conrado – wprowadzeni po przerwie jednak nie odmienili losów meczu. Brakowało tego punktu ekstra, czegoś, co dał Rodado, gasząc piłkę na klatce piersiowej, uderzając na tyle precyzyjnie, że dalsze ułamki sekund dały szansę Baenie wepchnąć piłkę do siatki. Przy okazji dając też do myślenia kibicom Lechii. Bo można kochać wychowanków (słusznie), domagać się szans dla nich w meczach (słusznie), ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że na dzień dzisiejszy w klubie z Pokoleń Lechii Gdańsk 1, brakuje jakościowej jedynki.
A inne problemy? Wskazał je pośrednio Luis Fernandez mówiąc przed kamerami Polsatu, że on i koledzy nie umieją „zabić meczu”, kiedy nadarzają się okazje. Wyczuć w tym można irytację na poczynania kolegów, a przecież sam powinien Hiszpan zrobić rachunek sumienia. Lechia zatem odpada, jak niemal wszystkie pomorskie zespoły. Ten los podzieliły także Radunia, Chojniczanka i Gryf Wejherowo, a dalej gra Arka Gdynia po wygranej z Miedzią Legnica.
Paweł Kątnik