Wojciech Grzyb do Gdańska przyjechał, żeby odbudować swoją karierę. W Rzeszowie zarabiał lepiej, ale po pierwsze: grał mało, a po drugie skończył mu się kontrakt, a Resovia nie była zainteresowana podpisywaniem kolejnego. Trzeba było się spakować, poczekać aż swój klub wybierze Daniel Pliński i przeprowadzić się do Gdańska, od którego Pliński wolał Radom. Tak się ta historia zaczęła.
Trwa tak naprawdę do dziś, a Grzyb w między czasie powiększył swoją gablotę, wrócił do reprezentacji, sprzedał dom w Rzeszowie i na stałe zamieszkał w Gdańsku. Nie pochodzi z naszego regionu, ale spokojnie może o sobie powiedzieć: Jestem z Pomorza.