Państwowa Agencja Atomistyki we wpisie na Twitterze zaznacza, że nie ma uszkodzeń systemów ważnych dla bezpieczeństwa jądrowego zaporoskiej elektrowni, powołując się na informacje ukraińskiego dozoru jądrowego. – Na terenie elektrowni nie odnotowano wzrostu poziomu promieniowania. Sytuacja radiacyjna w Polsce pozostaje w normie – zapewnia.
Paweł Lipiński, zastępca dyrektora Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie, powiedział, że płyn Lugola, czyli roztwór wodny jodu, lub inne preparaty o podobnym działaniu podaje się po to, żeby zablokować wchłanianie jodu przez tarczycę. Narząd ten nie odróżnia jodu promieniotwórczego od pierwiastkowego, a nasycenie pierwiastkowym zapobiega ewentualnemu wchłanianiu promieniotwórczego.
– Trzeba jednak pamiętać, że przyjmowanie preparatu z jodem w przypadku niektórych osób może być szkodliwe dla zdrowia. Dotyczy to szczególnie osób, które mają jakieś zaburzenia funkcjonowania tarczycy – podkreślił przedstawiciel Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej.
Płyn Lugola był niepotrzebnie podawany w Polsce w 1986 roku, gdy doszło do awarii elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Taką decyzję podjęło wtedy Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej, bo z powodu blokady informacyjnej ze strony Związku Radzieckiego nie było w pełni wiadomo, czy promieniowanie może narastać. Na wszelki wypadek zalecono więc podawanie płynu Lugola.
OGIEŃ NIE OGARNĄŁ REAKTORÓW
Państwowa Agencja Atomistyki powołuje się na ukraiński dozór jądrowy, według którego w wyniku ostrzału elektrowni jądrowej w Zaporożu nie doszło do uszkodzeń systemów ważnych dla bezpieczeństwa jądrowego.
Elektrownia w Zaporożu, największa elektrownia jądrowa na Ukrainie i w Europie, stała się w nocy z czwartku 3 marca na piątek 4 marca celem ataków Rosjan. W wyniku rosyjskiego ostrzału wybuchł pożar, ale w piątek 4 marca nad ranem ukraińskie służby ratownicze przekazały, że ogień ogarnął budynek szkoleniowy i laboratorium poza obrębem elektrowni atomowej.
PAP/MarWer